Aga Zapora czyli Plannerka z wykształcenia jest projektantką produktu i grafiki. Od dwóch lat prowadzi bloga o planowaniu skutecznym i harmonijnym – które dla niej jest dającym mnóstwo radości narzędziem do spełniania marzeń i dbania o własne wartości. Plannerka to blog – czyli artykuły, porady, wiedza – ale to też planner półroczny, arkusze, kurs on-line, grupa na Facebooku i konsultacje.
Aga wierzy w to, i chcę się tym dzielić, że zawsze, w każdym momencie można mieć marzenie do spełnienia, pragnienie zmiany, i że stworzenie planu BARDZO w ich skutecznej i dobrej realizacji pomaga. Sama była w takiej sytuacji; pracując zaczęłam realizować zupełnie nowy projekt, który dał mi wymarzony tryb życia. Tym projektem była Plannerka właśnie.
Edyta Skorupska: W jaki sposób spędzasz wolny czas?
Aga Zapora: Bardzo lubię wycieczki, choćby kilkugodzinne, ale jednak w zupełnie inne otoczenie, kilkadziesiąt kilometrów od miasta. Kiedy mam kilka wolnych chwil uwielbiam zrobić sobie coś dobrego do picia i siadać wygodnie z plannerem i planować, rozpisywać. Bardzo lubię czytać wieczorem. I pogłębia się u mnie kinomania – lubię oglądać konkretne filmy z rodziną, mężem, albo sama. Spisuję w plannerze reżyserów albo filmy do obejrzenia, i, kiedy mam wolne – oglądam właśnie te.
E.S: Na czym polega Twoja praca? Skąd wziął się pomysł na to, co robisz?
A.Z.: Moja praca to pisanie o planowaniu, o robieniu sobie przestrzeni na swoje, na nowe. O sposobach na skuteczne i dobre realizowanie marzeń, upragnionych zmian, projektów. Moja praca to też projektowanie narzędzi do planowania: plannerów, arkuszy. To wspieranie w działaniu. To przekazywanie przekonania, że warto się sobie przyglądać, siebie uczyć, pytać o to, co ważne, rezerwować na to czas i realizować, choćby powoli, krok po kroku.
Wcześniej prowadziłam własną firmę projektową. Ale doszłam do momentu, w którym byłam bardzo zapracowana, a jednak zupełnie nie w tym miejscu, w jakim chciałabym być. Funkcjonowałam z dnia na dzień w sposób, który mi kompletnie nie odpowiadał. I zdałam sobie sprawę, że skupiając się tylko na zadaniach do zrobienia, bez zadania sobie strategicznych pytań i bez wyznaczenia strategicznych planów – nie dotrę do tego, CO i JAK chciałabym robić, JAK chciałabym żyć.
Zaczęłam kreślić, wydobywać z siebie te większe cele, marzenia, i z tego wynikła właśnie PLANNERKA. Łączę w mojej marce pasję graficzną z pasją do planowania i z doświadczeniami, które „przeprowadziły” mnie przez stworzenie i codzienne realizowanie mojego projektu. Dzielenie się nimi i wspieranie innych osób w tych doświadczeniach naprawdę mnie fascynuje i nakręca.
E.S: Czy uprawiasz jakiś sport?
A.Z.: Nie uprawiam jakiejś jednej konkretnej dyscypliny, zależy mi po prostu na systematycznym ruchu. Biegam kilka razy w tygodniu rano, wracając po odprowadzeniu dzieci do szkoły, pływam raz w tygodniu i lubię ćwiczyć w domu – też raz w tygodniu. Bardzo dbam o stretching zawsze po ćwiczeniach.
E.S: Jak wyglądają Twoje poranki? Czym rożni się zwykły dzień od weekendów?
A.Z.: Wstaję bardzo wcześnie, ok. 5.00 (jeśli wypadnie mi położyć się później – wstaję później; dbam o osiem godzin snu). Piję szklankę wody, parzę kawę i siadam do pracy – rano to są strategiczne, najważniejsze, najprzyjemniejsze projekty.
Weekend różni się tym, że wstaję ok. godzinę później – i moje poranki są dłuższe, bo domownicy nie spieszą się, żeby wyjść z domu. I jeszcze tym, że po śniadaniu staram się już nie pracować.
Doszłam do momentu, w którym byłam bardzo zapracowana, a jednak zupełnie nie w tym miejscu, w jakim chciałabym być. I zdałam sobie sprawę, że skupiając się tylko na zadaniach do zrobienia, bez zadania sobie strategicznych pytań i bez wyznaczenia strategicznych planów – nie dotrę do tego, CO i JAK chciałabym robić, JAK chciałabym żyć.
E.S: Ulubione posiłki?
A.Z.: To i bardzo tradycyjne dania – pierogi z kapustą i grzybami, spaghetti napoli, spaghetti ze szpinakiem i śmietaną, esencjonalny rosół z makaronem, bigos (i tu – choć nie jestem wegetarianką – znów najchętniej bez mięsa, czyli nie-bigos, jak mnie poprawiają), młodą zasmażaną kapustę, ogórki kiszone i małosolne – czyli polska i włoska kuchnia bezmięsna, ale z drugiej strony – bliskowschodnie przystawki, mezze – hummusy, falafele, kiszonki. Uwielbiam takie kompozycje drobnych, różnych bezmięsnych przekąsek.
E.S: Czy dbasz o zdrowie?
A.Z.: Tak, zdecydowanie skanuję to, co przez siebie przepuszczam, zwracam na to uwagę, choć od czasu do czasu pozwalam sobie na grzeszki.
E.S: Czy na co dzień gotujesz zdrowo? Jakie kolory pożywienia królują w Twojej kuchni?
A.Z.: Na co dzień gotuję tradycyjną, polską i włoską kuchnię, często bezmięsne. Wydaje mi się, że jest kremowo-zielono-czerwono :) Przede wszystkim w zasadzie nie używam żadnych przetworzonych, gotowych składników; przygotowuję posiłki od podstaw, od najprostszych surowych składników.
E.S: Czy lubisz i czy jadasz słodycze? Co sądzisz o uzależnieniu od cukru – jak jest w Twoim życiu?
A.Z.: Mam w zasadzie jedną ulubioną słodycz: to czekolada z orzechami i karmelem.
Poza tym – lubię bardzo domowe słodkie wypieki. Lubię dobrą bezę, szarlotkę; takie wypieki jadam raz na tydzień/dwa/trzy tygodnie.
Uzależnienie od cukru – wierzę, czuję, że jest, i nie chcę cukru za dużo. Nie słodzę żadnych napojów.
E.S: Co sądzisz o modzie na „zdrowe gotowanie”?
A.Z.: Dobrze, że jest. Interesuję się, z chęcią próbuję nowych rzeczy i włączam je do repertuaru. Boję się tylko zawsze rewolucyjnego okrzykiwania skrajnych teorii, nagłych wskazań winowajców albo wybawicieli, a potem – zupełnie odwrotnych wyników badań; jak to na przykład było z margaryną czy solą.
Trzeba sobie zadawać pytanie o to, co dla mnie najważniejsze i czego najbardziej pragnę w tym momencie. I nie robić tego od święta, tylko jak najczęściej.
E.S: Czy masz do polecenia jakieś swoje odkrycia: mam na myśli zdrowe kosmetyki, ciuchy, lub inne rzeczy, które wytwarzane są w małych manufakturach i mają wysoką jakość?
A.Z.:
Odkryłam świece Magdy Wieczorek – Moon Lights Soy Candles – niesamowicie pachnące, wydajne, sojowe. To taki rytuał tylko dla mnie, i jestem strasznie ciekawa kolejnych ich zapachów :)
E.S: Z czym kojarzy Ci się kolor zielony?
A.Z.: Z roślinnością. Z tym, że bardzo mi go czasem potrzeba, żeby wyjechać, i się w ten kolor zanurzyć, patrzeć, wąchać.
E.S: Jakie książki czytasz?
A.Z.: Był taki czas, że czytałam do snu książki kulinarne, mam ich sporą kolekcję. Teraz czytam dużo książek związanych z pracą, rozwojem osobistym; takich, z których się uczę. Lubię też autobiografie, pamiętniki; właśnie za nowy się zabieram :) No i ostatnio wpadła mi w ręce książka-reportaż o Miedziance – miasteczku na Dolnym Śląsku. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
E.S:Co Cię inspiruje w życiu?
A.Z.: Wszystko. To naprawdę trudno zamknąć w jakiejś kategorii. Jeśli akurat pracuję nad projektem, rozwiązaniem, wyzwaniem, to wyłapuję drobiazgi w zupełnie nieprzewidywalnych, przypadkowych sytuacjach, wypowiedziach, obrazach, scenach. Doznaję olśnień i „żaróweczek” :)
Bardzo inspiruje mnie podróż, kontakt ze sztuką – czy to jest galeria czy koncert. I inspiruje mnie zawsze coś nowego, czego się uczę.
E.S: Za co chcesz sobie podziękować?
A.Z.: Że umiem się zapalać do nowych rzeczy, a z drobiazgów – cieszyć jak dziecko. Że, jak już sobie coś upatrzę, wymarzę – to idę konsekwentnie w tym kierunku. Że się siebie nie czepiam; jak coś pójdzie nie tak – szukam rzeczowo przyczyn, rozwiązań i wyrozumiale biorę z tego wnioski na przyszłość. Że jestem ciekawa, i chcę robić nowe, iść do przodu; ale jak czuję, że czegoś nie chcę – nie zmuszam się. Że szanuję swoją intuicję.
Ale cudowne, wyzwalające pytanie, dziękuję Ci!
E.S: Czy jest coś ważnego w Twoim życiu czym chciałabyś się podzielić z innymi kobietami? Jakaś jedna, mocna rzecz?
A.Z.: To, że trzeba sobie zadawać pytanie o to, co dla mnie najważniejsze i czego najbardziej pragnę w tym momencie. I nie robić tego od święta, tylko jak najczęściej. I jeżeli z tych pytań wyniknie, że jest coś, co BARDZO chcemy zrealizować, to zawsze można znaleźć na to choćby chwilę systematycznie (dziennie, tygodniowo) i to robić, bo małe kroczki plus konsekwencja – to jest MOC!
E.S: Czy jest jakaś kobieta, którą chciałabyś zaprosić do kolejnej rozmowy przy zielonym stole?
A.Z.: Tak, to Ewelina Muc :)
Jeżeli z tych pytań wyniknie, że jest coś, co BARDZO chcemy zrealizować, to zawsze można znaleźć na to choćby chwilę systematycznie (dziennie, tygodniowo) i to robić, bo małe kroczki plus konsekwencja – to jest MOC!
I specjalnie dla czytelników bloga PRZY ZIELONYM STOLE przepis Agi na prostą, nietypową zupę:
To rodzinny przepis, z rodzinnych korzeni, wiążę ją z okolicami Łodzi, skąd pochodziła Babcia. To zupa prosta, nietypowa, i w moim rodzinnym domu pojawiała się na stole systematycznie, o różnych porach roku. Ma tożsamość odrębną od żurku; dzięki zrumienionej cebuli i gotowanym ziemniakom ma bardzo bogaty, własny smak. Nieskomplikowana, skromna, cicha, wspaniała.
- 500g ziemniaków (ok. 4 średnich sztuk)
- 900ml wody
- ok. ½ szklanki zakwasu na żurek
- 1 duża cebula (posiekana w drobną kosteczkę)
- 1-2 łyżki oleju rzepakowego
Przygotowanie:
Wstawić wodę w czajniku. Ziemniaki obrać, pokroić w kosteczkę, wrzucić do garnka, zalać odmierzonym wrzątkiem, osolić (ostrożnie, bo te ziemniaki z wrzątkiem będą bazą zupy, nie będziemy ich odcedzać), zagotować i gotować prawie do miękkości.
W międzyczasie, gdy ziemniakom pozostanie jeszcze parę minut, ogrzać tłuszcz na patelni i wrzucić na niego cebulę. Powoli, na umiarkowanym ogniu, mieszając od czasu do czasu, wyraźnie ją zrumienić.
Zakwas wymieszać, wlewać stopniowo do gotujących się ziemniaków, mieszać, smakować: ilość w przepisie jest orientacyjna – zależy od jego gęstości, kwasowości. W razie potrzeby dodać go jeszcze więcej lub dodać odrobinę wody. Zamieszać, pogotować minutę-dwie.
Dodać zrumienioną cebulę. Wymieszać, doprawić do smaku.
Smacznego !
Rozmowy przy Zielonym Stole
To miejsce spotkań dla kobiet w życiu których pasja przeplata się z pracą,
a praca jest pasją! Będzie inspirująco, zielono, twórczo, zdrowo i radośnie.