Przedstawiam Ulę Ostrowską. Pasjonatkę gotowania i zdrowej kuchni. Ula rozpoczęła swoją przygodę z gotowaniem gubiąc zbędne kilogramy i ciesząc się tym co robi. Droga do zdrowia, próbowanie nowych smaków i odkrywanie nowych potraw doprowadziły ją do założenia wspaniałego bloga, na którym znajdziecie wiele inspiracji na pyszne, roślinne potrawy.
Dziś zdrowy styl życia stał się jej pasją i pracą. Ula piecze, gotuje, prowadzi warsztaty dla dzieci i seniorów. Można u niej zamówić pyszne ciasto oraz wiele innych smakowitych potraw!
Zapraszam serdecznie na naszą rozmowę.
Edyta Skorupska: W jaki sposób spędzasz wolny czas?
Ula Ostrowska: Hmm… wolny czas… tak naprawdę rzadko takowy posiadam. Ale jeśli takie momenty się znajdują to czytam zaległe książki, uwielbiam spacery (wiosna-lato), jeśli zdrowie mi pozwala i możliwości: pływam i słucham muzyki, duuużo dobrej, ale i różnorodnej muzyki – to mnie bardzo relaksuje. Są miesiące, że dość często zdarza mi się chadzać na rozmaite koncerty, występy etc…
E.S: Na czym polega Twoja praca? Skąd wziął się pomysł na to, co robisz?
U.O.: Moje pierworodne wykształcenie nie ma nic wspólnego z tym co obecnie robię. Początkowo ukończyłam Politechnikę Wrocławską na kierunku technologia chemiczna, chwilę później ukończyłam studia podyplomowe na SWPS we Wrocławiu na kierunku psychodietetyka oraz kilka kursów z zakresu dietetyki, technik kulinarnych oraz kucharskich.
Tak naprawdę wszystko zaczęło się od zmiany mojej wagi i sposobu odżywiania się, od walki ze sobą, wtedy zaczęłam pisać bloga. Blog stanowił swego rodzaju m.in. oczywiście motywację, nakrętkę i sposób na zajęcie siebie (oderwanie) w tamtym czasie. Potem przyszła praca w gastronomii jako młodszy kucharz, był też epizod baristyczny.
A w między czas trwał blog, pisanie, gotowanie dla innych (małe i średnie wege cateringi), małe warsztaty dla dzieci i dorosłych, krótkie prelekcje o zdrowym odżywianiu, wypiekanie zdrowych tortów, pojawiła współpraca z Fundacją Szkoła na Widelcu oraz kiszonkami Sznajderów.
Uwielbiam zdrowo gotować i piec i inspirować tym innych. Sprawia mi to ogromną radość i satysfakcję. Inną gałęzią, w której stale się rozwijam to poradnictwo/konsultacje w zakresie zdrowego odżywiania się, dietetyki, zmian nawyków.
Istnieje zły system odżywania się – mimo dostępności do wielu mediów, książek etc. to nadal jest kiepsko. Wbrew pozorom w jedzeniu więcej jest psychologii niż fizjologii. I nadal mało kto to dostrzega i dobrze rozumie. Stąd tyle zaburzeń odżywiania, problemów z wagą, alergie.
E.S: Czy uprawiasz jakiś sport?
U.O.: Niestety przez kilkuletnie już poważne problemy z kolanem nie uprawiam w zasadzie żadnego sportu, a na pewno nie regularnie.
Uwielbiam wodę, kocham pływać, wtedy się bardzo relaksuję i odprężam. Moje marzenie to nurkowanie. Jazda na rowerze jest ok, staram się jak najczęściej pozwala mi czas i kolano jeździć wzdłuż Odry. Czekam na operację, potem na pewno coś się w tej materii zmieni ;).
E.S: Jak wyglądają Twoje poranki? Czym rożni się zwykły dzień od weekendów?
U.O.: U mnie poranki w tygodniu są szybkie, często niestety niewyspane ;).
Szklanka wody z cytryna lub wit. C, potem ulubiony poranny drip i śniadanko.
Weekendy są zwykle powolniejsze i spokojniejsze, wtedy włącza mi się slow life;), patrzenie przez okno na mój ogród, nowe pomysły, postanowienia na kolejny tydzień. Czasami bywa, że weekend mam bardzo pracowity, wtedy to poniedziałek jest tym “slow day” ;).
Istnieje zły system odżywania się mimo dostępności do wielu mediów, książek, nadal jest kiepsko. Wbrew pozorom w jedzeniu więcej jest psychologii niż fizjologii. I nadal mało kto to dostrzega i dobrze rozumie. Stąd tyle zaburzeń odżywiania, problemów z wagą, alergie.
E.S: Opisz swoje ulubione posiłki (może to coś domowego, szarlotka babci, albo danie w jakiejś ulubionej knajpce).
U.O.: Bardzo lubię swoją kuchnię (cóż za skromność), najbardziej lubię JADAĆ śniadania i obiady. Pośród śniadań nadal numerem jeden jest jaglanka (teraz to chyba już na 1000 sposobów) oraz zielony gęsty koktajl. Na obiad lubię swoje dania (pizza z kalafiora, sałatki z komosą i grillowanymi warzywami i owocami, zupy krem wegan), ale bardzo lubię również czasami zjeść poza domem – coś, co jest pięknie podane i zrobione nietuzinkowo, dlatego uwielbiam m.in. Pochlebną, Dobra Karmę oraz Wilk Syty i Who Thai oraz Folgujemy.
E.S: Czy dbasz o zdrowie? Czy dobre nawyki żywieniowe/życiowe są dla Ciebie ważne?
U.O.: Dbam, teraz o to, aby wszystko było w równowadze i z rozsądkiem, zdrowo poukładane.
Regularność posiłków i picie wody (płynów) to u mnie absolutna podstawa, bez tego gasnę. Dieta zrównoważona, zdecydowanie roślinna.. Jeśli chodzi o ruch to obecnie delikatnie, ale staram się higienicznie żyć, bardzo ważną sprawą jest u mnie sen, dbam coraz bardziej o to, aby nie zawalać nocy… Sen to dla kobiety kosmetyk najlepszy! I woda, i zielone, i kwaśne ;).
E.S: Czy na co dzień gotujesz zdrowo? Jakie kolory pożywienia królują w Twojej kuchni?
U.O.: Tak, staram się, aby to była zdrowa i smaczna kuchnia, choć moi domownicy jedzą trochę inaczej niż ja. Przede wszystkim nie ma u mnie pszenicy ani białego i brązowego cukru. Dużo warzyw w przeróżnej postaci, kasz, surówek, sałatek… Ponieważ lubimy czasami makaronowe dania (kuchnia włoska i tajska), używam głównie tych bezglutenowych lub owsianych, żytnich.
Moja codzienna kuchnia jest bardzo zróżnicowana, ponieważ muszę dogodzić nastolatce-wegetariance, mężowi |”jeszcze” mięsożercy… no i sobie, czyli wege/wegan i najczęściej bez glutenu. No przyznam, że nie jest proste, ale da się! Planowanie i dobra własna organizacja w kuchni to podstawa.
W mojej kuchni jest kolorowo i aromatycznie, dla mnie bardzo liczą się zapachy, poza smakiem oczywiście. Wynika to zapewne częściowo z mojego pierwszego zawodu, jestem również technologiem chemicznym.
E.S: Czy lubisz i czy jadasz słodycze? Co sądzisz o uzależnieniu od cukru – jak jest w Twoim życiu?
U.O.: Lubię i jadam, ale inne niż większość i o innych porach i na pewno inne ilości niż kiedyś. Mam swoje limity i się ich trzymam. Dobrze mi z tym. Mam momenty gdy nie jem ich w ogóle, wtedy to owoce są SUPER słodyczami i to jest piękne, że odczuwanie słodyczy tak się zmienia.
Kiedyś była to dla mnie trudna walka i przeprawa przez mękę.. Teraz jestem w zupełnie innym miejscu. Ale to lata pracy nad sobą! ;) I da się!
E.S: Co sądzisz o modzie na „zdrowe gotowanie”?
U.O.: Rzeczywiście jest teraz tego dość sporo, ale to dobrze, jest to bardzo potrzebne, bo mimo iż jest wiele blogów, programów i książek, to jednak nadal wzrasta poziom ludzi z nadwagą, nadal ludzie nie wiedzą jak ważne jest picie wody i że to wcale nie jest błahostka. Niech będzie tego jak najwięcej, tylko przekazywanie wiedzy musi być proste, jeszcze bardziej dostępne i szkoda, że to zdrowe jedzenie nadal bywa bardziej kosztowne niż to „komercyjne” i niezdrowe… Dziwne to jest i smutne.
Dbam teraz o to, aby wszystko było w równowadze i z rozsądkiem, zdrowo poukładane. Regularność posiłków i picie wody (płynów) to u mnie absolutna podstawa, bez tego gasnę.
E.S: Czy masz do polecenia jakieś swoje odkrycia: mam na myśli zdrowe kosmetyki, ciuchy, lub inne rzeczy, które wytwarzane są w małych manufakturach i mają wysoką jakość?
U.O.: Jeśli chodzi o kosmetyki to rozkochałam się w tym roku w polskiej firmie Vianek (odkryłam tę firmę dzięki mojej dobrej koleżance wegance, która w tym temacie o wiele dłużej.
Zielonelaboratorium.pl- to moje odkrycie z zeszłego roku – świetne kremy, szampony peelingi do ciała!!! i mydła, są tu również kosmetyki dla skóry wrażliwej, a zapachy mają obłędne!
Jeśli chodzi o ubrania to we Wrocławiu mamy tak wiele zdolnych kobiet, że o reeety !! ;) Ja jestem od lat wielką fanką i stałą klientka marki Szarakowo (wywiad z Anią Jur, właścicielką marki znajdziecie tutaj) oraz Nioska, wysokiej jakości tkaniny, piękne kolory, pomysłowe wzory i cięcia. I szczególnie w moim ukochanym Szarakowie malowane ręcznie wszystko 100%, talent & serducho! Znajdziesz tu T-shirta, tunik, bluzę, sukienki, spodnie, ciekawe rękawiczki, kominy, cudeńka!!!
W zeszłym roku poznałam również niesamowitą krawcową – Szycie Wieczne, mam już kilka rzeczy od tej dziewczyny, bardzo ciekawa postać, rozwija się, ma fajne pomysły i piękne szyje – SAMA; i projektuje.
Poza handmade rzeczami dobrej jakości, jestem wielką fanką plecaków i to nie takich zwykłych, również robionych 100% ręcznie, osoba, która je robi ma artystyczną duszę, wspaniałe wyczucie modowe, smak i oko – BaGin, uwielbiam ;) Absolutnie! Wolne ręce, można biegać, skakać, jechać na rowerze, pójść na koncert, spacer – pomysł genialny i możesz być elegancka, a to również ważny aspekt.
E.S: Z czym kojarzy Ci się kolor zielony?
U.O.: Ze zdrowiem, z relaksem, z wiosną (moją ulubioną porą roku). Z samymi dobrymi rzeczami!!!
E.S: Jakie książki czytasz?
U.O.: Oj… przeróżne, poza oczywiście kulinarnymi zarówno w języku polskim, jak i w angielskim, czytuję również przeróżne biografie (o Audrey Herbun przeczytałam „chyba” wszystkie), poradniki, przewodniki turystyczne i książki podróżnicze oraz dobre (polecone) książki psychologiczne.
E.S:Co Cię inspiruje w życiu?
U.O.: Inni ludzie, dzieci ;)!!!, książki, przyroda!!!…
E.S: Za co chcesz sobie podziękować?
U.O.: Hm… trudne pytanie, chyba za to, że nauczyłam się długo po 30-stce nie wątpić w siebie, pomimo wszystko???… Tak, chyba to jest to!
E.S: Czy jest coś ważnego w Twoim życiu czym chciałabyś się podzielić z innymi kobietami? Jakaś jedna, mocna rzecz?
U.O.: Dziewczyny nie bójcie się zmian, nie wątpcie w swoje zdolności ani możliwości.
Nie bójcie się być „zdrowo” egoistkami.
Intuicja, ważna rzecz!, ale czasami to za mało.
Ja dobrze wiem, że kilka swoich szans właśnie przez to przeoczyłam, straciłam, lub źle odczytałam..
Doceniajcie bardziej to co już macie.
Zawsze walczcie do końca!
Ważne, aby w życiu być, a nie mieć.
Do wielu z tych rzeczy dojrzałam gdy walczyłam wiele lat ze swoją nową wagą, a potem gdy moje małżeństwo wisiało już na włosku…
E.S: Czy jest jakaś kobieta, którą chciałabyś zaprosić do kolejnej rozmowy przy zielonym stole?
U.O.: Takich kobiet jest wiele ;)
Ania Jur, Ania Kłys, Renia Wybraniec, Wiola Walczak, Zosia Lewandowska… I jeszcze kilka mam w głowie, ale te miałam w sercu od razu.
Dziewczyny nie bójcie się zmian, nie wątpcie w swoje zdolności ani możliwości. Nie bójcie się być “zdrowo” egoistkami. Intuicja, ważna rzecz!, ale czasami to za mało –
ja dobrze wiem, że kilka swoich szans właśnie przez to przeoczyłam, straciłam lub źle odczytałam… Doceniajcie bardziej to co już macie. Zawsze walczcie do końca!
I na koniec wspaniała SAŁATKA DLA MŁODOŚCI I WZMOCNIENIA
SKŁADNIKI
- kilka młodych marchewek
- biała rzodkiew lub rzepa jedna spora
- mango 1 spore
- prażone orzeszki ziemne bez soli, garść
- nerkowce, garść
- kolendra ( 1 doniczka)
- pietruszka ( 1 pęczek)
- sos sojowy (dobrej jakości)
- pomidorki koktajlowe ( dwie garści)
- szczypior
- limonek 2-3
- 3 cm imbiru
- sól
- czarny pieprz świeżo zmielony do smaku
- papryczka chili jedna (lub pół, jeśli nie lubisz zbyt dużej ostrości dań)
- olej ryżowy
- makaron ryżowy (1 opakowanie)
- biały sezam (delikatnie upraż, do posypania)
Przygotowanie:
Marchewki i rzodkiew myjemy, obieramy i ścieramy na grubych oczkach. Pomidorki myjemy i kroimy na pół. Mango obieramy i kroimy w kostkę. Szczypior, kolendrę oraz pietruszkę myjemy i drobno siekamy. Orzechy podprażamy na sucho i siekamy. Imbir myjemy, obieramy i ścieramy na tarce. Wyciskamy sok z limonek.
Makaron zalewamy gorącą wodą i odstawiamy na około 5-6 minut.
Papryczkę chili myjemy przekrajamy wzdłuż i usuwamy ziarna (intensyfikują ostrość), następnie dość drobno siekamy.
Sos do tej sałatki będzie się składał z oleju ryżowego, sosu sojowego, soku z limonek, papryczki chili i imbiru. Wszystkie te składniki dobrze jest wymieszać w miseczce zwykłą trzepaczką.
Gdy makaron jest gotowy, odcedzamy go i chwilę studzimy.
Kolejno do miski wkładaj: makaron, marchew, rzodkiew, mango, zieleninę, orzechy i polej sosem.
Sałatka gotowa!
Rozmowy przy Zielonym Stole
To miejsce spotkań dla kobiet w życiu których pasja przeplata się z pracą,
a praca jest pasją! Będzie inspirująco, zielono, twórczo, zdrowo i radośnie.