Asia Pomysłowa Mama jest nauczycielką, terapeutką dzieci z trudnościami w uczeniu się, dietetyczką, trenerką umiejętności emocjonalnych i autorką książki DZIECI POMYSŁOWEJ MAMY. Mam wrażenie, że znam Asię od lat, choć poznałyśmy się całkiem niedawno – łączy nam wspólna pasja wspierania kobiet i miłość do czajniczków/imbryczków i renowacji starych mebli.

Asia tak mówi o sobie: „Wymarzyłam sobie swoją pracę, wymodliłam, narysowałam i się z niej bardzo cieszę.

W swoim życiu dążę do spójności. Chciałam, aby moje życie zawodowe nie odbiegało od tego co robię w domu, na co dzień , by nie odbiegało od mojego macierzyństwa, od stawania się dobrą kobietą.

Dzielę się z rodzicami swoim doświadczeniem, wiedzą , odkryciami w budowaniu relacji. Prowadzę warsztaty z dziećmi i z rodzicami. Stawiam na umiejętności- dzięki nim lepiej sobie radzimy w życiu. O tym głośno mówię i zachęcam rodziców, by nie bali się uwolnić swoich dzieci ku samodzielności
Bawię się z dziećmi, rozmawiam z rodzicami i słucham, słucham, słucham. Choć uwielbiam mówić, opowiadać , uczyć.

Już wiem jak spędzę resztę mojego życia. Będę miała dom z dużą stodołą i piękną działką, po której będą chodzić kury. W stodole będzie wielki stół i piec chlebowy. Będziemy w niej rodzić warsztaty dla rodzin. Z mężem siadać będziemy na ławeczce przed domem i czekać na Rodziny. Czekamy na ten dom.

A może masz taki stary , który nie jest ci potrzebny, chętnie się nim zaopiekujemy ?

Przygotowujemy się do tej stodoły z moim mężem Piotrem, tworząc POMYŁOWE MIEJSCE na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu. Prowadzimy tam razem warsztaty z majsterkowania.

Możesz zobaczyć co się u nas dzieje na stronie pomyslowemiejsce.pl

Moje życie osobiste jaki i duchowe jest zanurzone w RELACJI – z Bogiem, z sama sobą , z drugim człowiekiem.”

Edyta Skorupska: W jaki sposób spędzasz wolny czas?

Joanna Mirecka: Wolny czas – właściwie mając swoją firmę, tworząc treści, pisząc książki, trudno powiedzieć o to, czym jest czas wolny. Bo według mnie wolny czas, to czas kiedy nie zajmuję się pracą. A to jest w moim przypadku dość trudne. Często jest tak, że właśnie wydaje ci się, że masz czas wolny, a tu wpada ci do głowy genialny pomysł i trzeba go szybko zapisać. I za chwilę , masz już listę rzeczy do zrobienia, by ten pomysł się zrealizował albo jeszcze lepiej musisz zadzwonić do graficzki czy to, co ci wpadło do głowy, uda się nam zrealizować. Albo podajesz pomysł pod radosną krytykę rodziny i rozkminiacie go krok po kroku. Dlatego wciąż się uczę, zapisuję pomysł i traktuję go jako ten, o którym teraz myśleć nie muszę.

Czas wolny to czas dla mnie, w spokoju, w ciszy, wśród bliskich. Najlepiej odpoczywam w domu, przy ciepłej herbacie,książce, przytulając się do męża. Lubię ugotować coś dobrego i celebrować czas rodzinny.

A takim już prawdziwym wolnym czasem są moje spacery po lasku bukowym w Trzebnicy – uciekam tak ilekroć czuję potrzebę totalnego odcięcia się od świata.

W wolnym czasie też maluję stare meble i spaceruję po pchlich targach.

 

E.S: Na czym polega Twoja praca? Skąd wziął się pomysł na to, co robisz?

J.M.: Na to pytanie, ilekroć pada w moją stronę, odpowiadam z ogromną radością. Udało mi się odczytać prawdziwie moje talenty i rozwijać je, pomnażać i się nimi dzielić.

Na początku mojej drogi zawodowej, czyli pod koniec lat 90-tych pracowałam jako nauczycielka w przedszkolu oraz w dużej międzynarodowej firmie. Byłam handlowcem i szkoleniowcem. Przez ten czas coś mocno we mnie rezonowało, coś do końca nie pasowało. Zwłaszcza, że wtedy wyparłam mój talent pracy z dziećmi. Aż urodził się nam syn, pierwsze dziecko, na które czekaliśmy 8 lat. Kiedy Staś zapragnął towarzystwa innych dzieci, wiedziałam już, że moja praca to ta z dziećmi właśnie. I tak powstało nasze pierwsze domowe przedszkole Foremka.

Cały czas pracuję z dziećmi i rodzicami. Pomagam im budować głębokie relacje oparte na komunikacji emocjonalnej. Razem z moim mężem Piotrem założyliśmy POMYŁOWE MIEJSCE na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu, gdzie tworzymy przestrzeń dla rodziny. Chcemy wspierać rodzinę na każdym etapie jej rozwoju. Chcemy dać rodzinie czas, przestrzeń i towarzyszenie. Moim ulubionym tematem jest ZŁOŚĆ – uczę rodziców, jak radzić sobie ze złością własną i ze złością dziecka. A dlaczego złość? Bo przeszłam długa drogę, by ją poznać, przeżyć, zaakceptować i żyć w zgodzie ze sobą i z nią.

Niesamowicie pięknym odkryciem jest też to, że mogę, po 23 latach małżeństwa, pracować z własnym mężem i że daje nam to mnóstwo frajdy i zadowolenia. Mamy poczucie, że pomnażamy wspólne talenty i dzieje się przy tym dużo dobrego.

E.S: Czy uprawiasz jakiś sport?

J.M.: Jeśli chodzi o sport, to ja zawsze byłam gdzieś z boku. Myślę, że w dzieciństwie i wczesnej młodości ponosiłam zbyt dużo niepowodzeń z tym związanych. Jakoś mi nie wychodziło. Byłam zbyt niska na koszykówkę, zbyt wolna na biegi, zbyt wrażliwa na gry zespołowe. I tak dopiero w dorosłym życiu poznałam bieganie slow jogging i zobaczyłam, że w końcu jest to zgodne z moją naturą, potrzebami i możliwościami.

Także tuptam sobie, choć ostatnio miałam długą przerwę. Jeśli tylko mój fizjoterapeuta da zielone światło – ruszam do przodu!

 

E.S: Jak wyglądają Twoje poranki? Czym rożni się zwykły dzień od weekendów?

J.M.: Zawsze staram się przebudzić przed dziećmi. Otwieram oczy i się przeciągam. Tak jak małe dziecko. Wyciągam się w literę C. Wstaję, oddycham, cieszę się ciszą. Zapalam ciepłe światło, czasem świece. Piję ciepłą wodę z cytryną, wstawiam owsiankę, zaparzam herbatę do dzbanka i idę budzić dzieci. Śniadanie, pakowanie śniadaniówek, rozmowy, buziaki i pa do szkoły!

A w weekendy śpię, ile się da. Czyli tak gdzieś do 8 ? I zawsze robimy duże rodzinne kolorowe śniadania. Siadamy, jemy. Potem czytamy albo oglądamy jakiś film.

Na to pytanie, ilekroć pada w moją stronę, odpowiadam z ogromną radością. Udało mi się odczytać prawdziwie moje talenty i rozwijać je, pomnażać i się nimi dzielić.

E.S: Opisz swoje ulubione posiłki (może to coś domowego, szarlotka babci, albo danie w jakiejś ulubionej knajpce).

J.M.: Zdecydowanie moje ulubione danie to zupy. Bardzo lubię mieć kilka w słoikach w lodówce. To bardzo praktyczne. Zawsze masz gotowy ciepły posiłek, po powrocie do domu. I jeśli masz domowników z rozstrzałem smakowym i różnymi gustami, zawsze jest szansa, że dla każdego jakaś zupa się znajdzie. Moim faworytem jest ogórkowa i krupnik.

W związku z tym, że odstawiliśmy całą rodziną, na kilka miesięcy gluten, nabiał i cukier, czasem zaglądamy do Vegi na piętro – pyszna bezglutenowa pizza porwała nas ostatnio bardzo.

 

E.S: Czy dbasz o zdrowie? Czy dobre nawyki żywieniowe/życiowe są dla Ciebie ważne?

J.M.: Dbam, przecież to my jesteśmy odpowiedzialni za stan naszego zdrowia, nie kto inny. Uczę tego siebie i moich bliskich. W naszym domu nie pijemy gazowanych, kolorowych napoi, nasze dzieci nawet nie piją gazowanej wody, bo wszystko co ma bąbelki gryzie je w język, mimo że nie są już małymi brzdącami. Jemy posiłki zdrowe, w domu zawsze dbamy o to, aby nikt nie jadł sam.

Jemy dużo warzyw, ciepłych posiłków, czasem jemy coś na mieście, najczęściej w Vedze – barszcz ukraiński i zapiekankę ze szpinakiem. Latem robimy przetwory, dlatego popijamy z butelki domowy sok pomidorowy i jemy owsiankę z domową nutelllą. Ograniczamy mięso. Pijemy dużo herbat i naparów ziołowych, stosujemy miód i nie jemy białego pieczywa. A jeśli mamy seans filmowy to zajadamy nerkowce, prażony słonecznik, dynię lub frytki pieczone z batatów. Jemy na kolorowych talerzach z Włocławka, a w starych filiżankach i z Mirosławic pijemy herbatę.

 

E.S: Czy na co dzień gotujesz zdrowo? Jakie kolory pożywienia królują w Twojej kuchni?

J.M.: Ups! Na to pytanie częściowo odpowiedziałam wyżej ? Jeszcze tylko dopowiem, że sałatka jarzynowa pojawia się u nas raz w miesiącu. To takie rodzinne wspólne krojenie, mieszanie i pogaduchy. Czas na cztery noże i cztery deski. Warzywa z domowym, zdrowym majonezem.
U nas jest kolorowo nie tylko w garnku.

E.S: Czy lubisz i czy jadasz słodycze? Co sądzisz o uzależnieniu od cukru – jak jest w Twoim życiu?

J.M.: Uważam że uzależnienie od cukru to teraz największe uzależnienie świata. Bardzo niebezpieczne. Widziałam dzieci, które pod wpływem przedawkowania cukru zachowują się tak, że wszyscy mają ochotę wystrzelić się w kosmos.

Moja historia ze słodyczami jest taka, że one zawsze moim życiu były. Pamiętam z dzieciństwa chleb z masłem, posypany cukrem. Naleśniki z cukrem, w których tak zabawnie ten cukier świszczał między zębami. Jakoś szczególnie słodyczy nie hołdowałam. Jednak przyszedł czas dużego stresu, obciążenia i wtedy kiedy tylko mogłam nagradzałam, pocieszałam się słodyczami. Mnie zawsze gubiły bezy i kukułki ?

Od kilku lat nie traktuję jedzenia jako nagrody. Wyczulona jestem na słowa „a po ciężkim dniu, rozmowie czy przeżyciu zasługuję na coś słodkiego”.

Teraz słodycze pojawiają się u nas tylko zdrowe, na bazie daktyli, śliwek, batatów.

Nauczyliśmy dzieci czytać etykiety i wszędzie gdzie pojawia się cukier na pierwszym miejscu i gdzie jest syrop glukozowo-fruktozowy, omijamy te produkty z daleka. Nawet lody ze sklepu spisaliśmy na straty, bo nie znaleźliśmy takich bez syropu. Robimy swoje – choć ostatnio znaleźliśmy dobre lody, ale są pioruńsko drogie.

W tym bardzo pomógł mi mój mąż. Naczytał się złych rzeczy o syropie glukozowo-fruktozowym i powiedział o tym dzieciom. Sam zdeklarował, że nie będzie jadł produktów z jego składem i dzieci poszły za nim jak w dym. I tak słowo o tym, że syn nie uczyni nic nie widząc czyniącego ojca – stały się „ciałem”.

 

E.S: Co sądzisz o modzie na „zdrowe gotowanie”?

J.M.: Uważam, że każda moda może zostać udomowiona, ukorzeniona. Chociażby jakaś jej odrobina. Czasem trudno o dobrą, zdrową motywację do zmiany nawyków, ale jeśli to jest modne i zaczyna się o tym mówić, pisać, przyjmujemy to z pewną nutką codzienności i oczywistości. Każda taka sytuacja staje się szansą. Zawsze coś zostanie. Jest jeszcze jeden plus mody na zdrowe żywienie – produkty stają się bardziej dostępne i tańsze.

Nie jestem za bezmyślnym wchodzeniem w każdą modę, jak chociażby ta z odstawianiem glutenu – gdy nie ma takich wskazań zdrowotnych.

Od kilku lat nie traktuję jedzenia jako nagrody. Teraz słodycze pojawiają się u nas tylko zdrowe, na bazie daktyli, śliwek, batatów.

E.S: Czy masz do polecenia jakieś swoje odkrycia: mam na myśli zdrowe kosmetyki, ciuchy, lub inne rzeczy, które wytwarzane są w małych manufakturach i mają wysoką jakość?

J.M.: Ja to chętnie bym poleciłam lumpeksy wrocławskie, bo często po nich chodzę i ubieram całą rodzinę. Uważam, że kupowanie nowych ubrań jest drogą fanaberią. Cudowna spódnica za 7 złoty czy piękny musztardowy, dobrej jakości sweter za dychę, obroni się sam.

A jeśli chodzi o odkrycia to moim odkryciem godnym polecenia jest drogeria 4szpaki – zamówiłam u nich szampon w kostce, Zakwasownia i ich shop antybiotyczni. Zakwasownia właśnie otworzyła się w Renomie. I WEGEsiostry i ich wegańskie sery.

Mam też słabość do kolczyków i moje odkrycie to Biżuteria z talerzy. Zbił mi się mój ulubiony talerz w serduszka, który dostałam od mojego męża i zapakowałam jego resztki i wysłałam i powstały z niego piękne kolczyki. [ES – Asiu niesamowite są te Twoje polecajki – każdą z nich chętnie przetestuję!]

 

E.S: Z czym kojarzy Ci się kolor zielony?

J.M.: Z moją książką DZIECI POMYSŁOWEJ MAMY, bo mają zieloną okładkę.

Zielony to jeden z moich ulubionych kolorów. Mam zielone kolczyki, sweter ciepły i skórzane zielone buty kupione za 10 zeta w lumpeksie. Mam zielone miseczki i zielony tusz w wiecznym piórze.

Zielony to życie, wiosna, świeżość, zmiany i głęboki oddech.

 

E.S: Jakie książki czytasz?

J.M.: Czytam mnóstwo książek psychologiczno – pedagogicznych. Zgłębiam temat umiejętności emocjonalnych, rozwoju dziecka, metod i sposobów na budowanie relacji. Czytam bardzo dużo o złości. Lubię też książki biograficzne. Np. ostatnio czytam książkę o Pameli Travers, autorce Mary Poppins i dowiedziałam się, że ona uważała, że każdy pomysł trzeba wysiedzieć, tak jak kura jajka. Bardzo mnie to rozbawiło, ale jednocześnie bardzo uspokoiło. W kolejce czeka biografia Astrid Lindgren.

Ogromny odkryciem jest dla mnie książka „Stając się sobą” Stasi Eldredge. O, jak ta książka uspokoiła moje serce, ustawiła mnie w pionie i dała siły. Polecam.

E.S: Co Cię inspiruje w życiu?

J.M.: Inspirują mnie kobiety, ich siła, piękno, potrzeba bycia razem. Inspirują mnie wnętrza pełne kolorowych, starych mebli, dzbanuszki, czajniczki i stare haftowane obrusy. Zawsze czuję się zainspirowana, gdy rozmawiam z ludźmi, którzy komunikują się sercem.

 

E.S: Za co chcesz sobie podziękować?

J.M.: Dziękuję sobie za moje dzieciństwo, które wcale nie było łatwe. Za to, że je przeżyłam najpiękniej jak umiałam. Moje doświadczenia były moim przekleństwem, ale od momentu, kiedy zdecydowałam się żyć w uczciwości, trosce, szacunku i czułości do samej siebie – zaczęłam traktować je jako mój zasób, jako czas, w których mogłam nauczyć się wielu rzeczy, które teraz bardzo mi są potrzebne.

Dziękuję nieustannie za to kim teraz jestem, za moje życie, doświadczenie, drogę. Za mojego męża i dzieci. Już teraz dziękuję za dom, za którym bardzo tęsknię i wyczekuję. Wiem, że pojawi się wtedy, gdy będę na niego gotowa.

 

E.S: Czy jest coś ważnego w Twoim życiu czym chciałabyś się podzielić z innymi kobietami? Jakaś jedna, mocna rzecz?

J.M.: Jedna rzecz, hhmmm. Trudno taką wyróżnić. Może…

ODWAGA. Tak, odwaga – to nie brak strachu, to działanie pomimo, złych słów, braku błogosławieństwa, wsparcia, ale w wierności temu, co mam w sercu, w wierności swoim pragnieniom. To chcę ci powiedzieć, żebyś działała pomimo. Zawsze z dużym szacunkiem do siebie, czułością i troską. Nic ponad własne siły.

O! wiem z czym się chcę podzielić – śpijcie dużo dziewczyny!

 

E.S: Czy jest jakaś kobieta, którą chciałabyś zaprosić do kolejnej rozmowy przy zielonym stole?

J.M.: Ja bardzo potrzebuję innych kobiet, ich mądrości, obecności. Chcę stawać na ramionach innych kobiet, by dawać swoje silne i pewne ramiona kobietom, które tego potrzebują.

Zaprosiłabym moją przyjaciółkę, niesamowitę kobietę, psycholożkę, terapeutkę Faustynę Mounis.
Zaprosiłabym też do rozmowy Elę Swczuk, która jest trenerką biznesu i spod jej ręki wychodzą super dobrzy trenerzy. Julitę Sedziak – która tworzy piękne Anielisko i Bognę Wajdę – młodą lekarkę, która stworzyła własną markę i szyje eleganckie fartuchy dla lekarek – modystek.

Ja bardzo potrzebuję innych kobiet, ich mądrości, obecności. Chcę stawać na ramionach innych kobiet, by dawać swoje silne i pewne ramiona kobietom, które tego potrzebują.

Placuszki owsiano-bananowe

To przepis iście w duchu zero waste:

Bierzesz 2-3 banany i gorzej wyglądają tym lepiej

Dodajesz jakieś 10 łyżek płatków owsianych

2 jajka

I miksujesz.

Smażysz na patelni bez tłuszczu smaczne i słodkie placuszki, które świetnie nadają się jako przekąska do dziecięcej śniadaniówki.

Rozmowy przy Zielonym Stole

To miejsce spotkań dla kobiet w życiu których pasja przeplata się z pracą,
a praca jest pasją! Będzie inspirująco, zielono, twórczo, zdrowo i radośnie.

Chcesz dostawać informacje o kolejnych rozmowach?