Ewa Podleś tak pisze o sobie:
Gdybym miała określić siebie jednym słowem, powiedziałabym ,,estetka”. Jestem kolekcjonerką piękna i moją główną potrzebą jest zaprowadzanie harmonii i piękna wokół, tworzenie przestrzeni, w której każdy mógłby poczuć się komfortowo. Z wykształcenia jestem projektantem tkanin i szkła, ale od wielu lat zajmuję się malarstwem. Interesuje mnie głównie portret. Studiuję materię, próbując wyrazić swoje uczucia i ukazać swoją wizję osoby portretowanej. Nawet tutaj, na małej przestrzeni obrazu, staram się odnaleźć piękno. Szukam go w ludzkich twarzach, oczach, dłoniach – nawet jeśli maluję ból, stratę czy desperację.
Dobra kawa, muzyka, praca w ogrodzie, gotowanie, książki, odkrywanie nowych miejsc to rzeczy, które cenię, ale zawsze najważniejsi są ludzie. Głębokiego kontaktu z drugim człowiekiem nie zastąpi żadna książka, żaden film.
Zapraszam serdecznie na naszą ROZMOWĘ PRZY ZIELONYM STOLE. Jeśli chcecie poznać ją bliżej to zajrzyjcie na jej stronę internetową oraz instagram; @ewa_podles_painting.
Edyta Skorupska: W jaki sposób spędzasz wolny czas?
Ewa Podleś: Dla mnie idealny czas wolny to chwila, kiedy mogę usiąść z książką. Latem w ogrodzie, zimą pod kocem z ciepłą herbatą. Kiedy wiem, że wszystkie obowiązki wykonałam i mogę poświęcić się przyjemności eksplorowania wymyślonych światów. Lubię też spacerować, zajmować się roślinami w ogrodzie, ale najchętniej przemeblowywać i zmieniać otoczenie wokół, zwłaszcza jeśli wiąże się to z przemalowywaniem ścian i przesuwaniem mebli ;-)
E.S.: Na czym polega Twoja praca? Skąd pomysł, aby robić to, co robisz?
E.P: Moja praca to proces twórczy. Maluję obrazy, wystawiam je w galeriach, biorę udział w konkursach, maluję murale, które zdobią ściany domów prywatnych. Do zawodu przygotowywałam się od dzieciństwa. Pamiętam, że już w przedszkolu wiedziałam, że pójdę do liceum plastycznego, choć nie bardzo rozumiałam, czym ono jest. Tak się stało, a potem naturalnym wyborem była Akademia Sztuk Pięknych.
Muszę przyznać, że wolny zawód nie należy do najłatwiejszych, ale nigdy nie żałowałam swojego wyboru. Jestem pewna, że idę sobie przeznaczoną ścieżką.
E.S.: Czy uprawiasz jakiś sport?
E.P: Nie jestem typem sportowca. Każdego roku próbuję biegać i czekam na ten słynny wyrzut endorfin, o którym mówią biegacze, ale zdaje się, że należę do grupy, która tego nie doświadczy. Właśnie zamierzam podjąć kolejną próbę ;-) Pozostaje mi joga, która najbardziej pasuje do mojej osobowości.
E.S.: Jak wyglądają Twoje poranki? I czym rożni się zwykły dzień od weekendów?
E.P: Wolę wieczory od poranków. Nigdy nie mogę się dobudzić, dlatego czekam na weekend, bo wiem, że wtedy będę mogła pospać dłużej.
Ranki zaczynam od 2 szklanek ciepłej wody z cytryną, potem piję sok z selera albo smoothie. Śniadanie jem 2– 3 godziny później, bo rano nie czuję głodu. Po odwiezieniu mojego syna Antosia na szkolny autobus mam jeszcze czas na 30 minut jogi i o 9 zaczynam pracę.
Jestem świadoma, że to, co jemy, ma ogromny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie.
E.S.: Opisz swoje ulubione posiłki (może to coś domowego, szarlotka babci albo danie w jakiejś ulubionej knajpce).
E.P: Bardzo lubię kuchnię polską i często przywołuję smaki dzieciństwa. Staram się odtworzyć smak botwiny Babci Jasi, szarlotki mojej Mamy. Od wielu lat nie mieszkam w Polsce, więc to polskie gotowanie ma swoje szczególne powody. Oczywiście odkrywanie kuchni innych regionów świata jest fascynujące i bardzo to lubię, ale pozostaję wierna kuchni rodzimej. Nigdy nie zamienię ziemniaczka na ryż czy makaron ;-))))))
E.S.: Czy dbasz o zdrowie? Czy dobre nawyki żywieniowe/życiowe są dla Ciebie ważne?
E.P: Jestem świadoma, że to, co jemy, ma ogromny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Żyjemy w niełatwych czasach. Z jednej strony półki sklepów uginają się pod ciężarem produktów, z drugiej jednak wiemy, że jedzenie jest pełne chemii, pestycydów i konserwantów. To, co ma nas odżywiać, zwyczajnie nas truje. Na szczęście odradzają się cudowne inicjatywy małych piekarni, w których piecze się organiczny chleb, czy zakładów produkujących pyszne kiszonki. Tu, gdzie mieszkam, jest dużo organicznych farm, gdzie można kupić produkty dobrej jakości. Staram się podążać tym tropem, ale nie jestem ortodoksem i jeśli mam ochotę na sernik, piekę go i zjadam z radością.
E.S.: Czy na co dzień gotujesz zdrowo? Jakie kolory pożywienia królują w Twojej kuchni?
E.P: Staram się, żeby posiłki, które przygotowuję dla mojej rodziny, były zbilansowane. Jemy dużo owoców, warzyw, kasz, ryb. Zimą zawsze jest zupa i warzywa gotowane, kiszonki. W sezonie letnim więcej surowizny. Lubię eksperymentować. Czasem mam potrzebę, żeby oczyścić organizm – wtedy nie jadam w poniedziałki, czasami oczyszczam się sokami przez kilka dni, ale nie robię niczego wbrew sobie. Mój organizm zawsze daje mi znać o swoich potrzebach.
E.S.: Czy lubisz i czy jadasz słodycze? Co sądzisz o uzależnieniu od cukru – jak jest w Twoim życiu?
E.P: Lubię słodycze i czasami piekę ciasta. Robię to jednak bardzo rzadko, bo muszę je zjadać sama. Na co dzień jem dużo owoców i zamiast słodyczy chrupię orzechy i daktyle. W weekend pozwalam sobie na croissanta z dżemem, kawę na śniadanie i deser po kolacji. To moja rozpusta.
E.S.: Co sądzisz o modzie na „zdrowe gotowanie”?
E.P: Nie widzę w tym trendzie niczego złego. Mamy dostęp do wiedzy i wybór. Ja lubię eksperymentować, szukam, czytam, próbuję. Ale uwielbiam jeść i żadne ortodoksyjne diety nie wchodzą na razie w grę.
E.S.: Czy masz do polecenia jakieś swoje odkrycia: mam na myśli zdrowe kosmetyki, ciuchy lub inne rzeczy, które wytwarzane są w małych manufakturach i mają wysoką jakość?
E.P:Moim ostatnim odkryciem i wielką fascynacją są olejki eteryczne firmy doTERRA. Używam ich od roku i muszę przyznać, że oczarowały mnie do tego stopnia, że zajęłam się ich promocją. Jako Wellness Advocate organizuję warsztaty i przekazuję wiedzę o tych wspaniałych roślinnych ekstraktach. To taki zaskakujący zwrot w moim życiu, bo nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę edukować ludzi (mój instagram tymianek.i.roze).
Bardzo cenię małe manufaktury, w których powstają cudowne ekologiczne produkty. Takie dwie polskie marki, którym dopinguję, to „Ministerstwo dobrego mydła” i „I love grain”. Myślę, że obie są dobrze znane. Pierwsza z dobrych kosmetyków, druga z poduszek wypełnianych ziarnami i ziołami. Ostatnio odkryłam ciekawą angielską markę „Wild”, która produkuje ekologiczne dezodoranty w opakowaniach wielokrotnego użytku. Muszę przyznać, że dawno nie miałam tak dobrego dezodorantu, w pięknym opakowaniu, które posłuży mi przez wiele miesięcy.
Głębokiego kontaktu z drugim człowiekiem nie zastąpi żadna książka, żaden film.
E.S.: Z czym kojarzy Ci się kolor zielony?
E.P: Kolor zielony to oczywiście przyroda w rozkwicie. Mam to szczęście, że mieszkam na wsi i kolor zielony jest tym dominującym. Kocham spacery po tutejszych polach i łąkach zielonych przez cały rok.
E.S.: Jakie książki czytasz?
E.P: Książka to ważny element każdego dnia. Czytam dużo literatury kobiecej. Uwielbiam Joannę Bator, Olgę Tokarczuk, Ursulę Le Guin, Madeleine Miller, Elenę Ferrante, Margaret Atwood. Przechodzę też fascynacje, np. literaturą japońską. Czytam wtedy wszystko, co zostało przełożone. Cenię reportaże, ale czytam też biografie artystów, a zwłaszcza artystek. Są też książki, które kocham tak bardzo, że wracam do nich cyklicznie i zawsze leżą na nocnym stoliku, żebym mogła przeczytać choć fragment. Nie gardzę też kryminałem. Dobrze napisany, jak „Millenium”, zawsze jest wart przeczytania.
E.S.: Co Cię inspiruje w życiu?
E.P: Co Cię inspiruje w życiu?
To wszystko zależy od tematu. Do namalowania obrazu najczęściej inspiruje mnie jakiś tekst, zdanie albo paleta barw, którą gdzieś zobaczę. Inspiracji modowych i wnętrzarskich szukam na instagramie, pintereście. Tych kulinarnych w książkach, gazetach (kocham wszystkie artykuły i książki Tessy Capponi-Borawskiej). Dużo słucham radia i stamtąd też płyną inspiracje. No i oczywiście rozmowy. Rozmowy z innymi kobietami to zawsze źródło najlepszych inspiracji.
E.S.: Za co chcesz sobie podziękować?
E.P: Od lat uczę się wyrozumiałości wobec siebie i zdaje się, że z każdym rokiem więcej we mnie akceptacji i zadowolenia. Za to mogę sobie podziękować.
E.S.: Czy jest coś ważnego w Twoim życiu czym chciałabyś się podzielić z innymi kobietami? Jakaś jedna, mocna rzecz?
E.P: Przyznam, że z tym pytaniem mam problem. Czuję, że żaden mocny temat nie chce wypłynąć na powierzchnię i tak niech może zostanie.
E.S.: Czy jest jakaś kobieta, którą chciałabyś zaprosić do kolejnej rozmowy przy zielonym stole?
E.P: Spośród kobiet, które znam osobiście, chciałabym, żeby to była moja przyjaciółka Monika Molenda. Monika jest bardzo utalentowaną rzeźbiarką i niezwykle mądrą kobietą. Rozmowy z Nią są fascynujące.
Bardzo lubię kuchnię polską i często przywołuję smaki dzieciństwa. Staram się odtworzyć smak botwiny Babci Jasi, szarlotki mojej Mamy. Od wielu lat nie mieszkam w Polsce, więc to polskie gotowanie ma swoje szczególne powody
RECEPTURA
Bardzo lubię i często przygotowuję ryż sushi z dodatkami. Ryż gotuję w nieosolonej wodzie. Pozwalam mu dojść pod przykryciem. W tym czasie piekę tofu marynowane w sosie sojowym i wędzonej herbacie Lapsang Souchong (cudowny przepis Marty Dymek) albo łososia. Duszę szpinak i liście kapusty pak choi z czosnkiem. Wszystko podaję razem z pociętymi algami nori, uprażonym sezamem i dobrym sosem sojowym. To proste i pożywne danie nigdy się nam nie nudzi i może być podawane w różnych kombinacjach.
Chcesz dostawać informacje o kolejnych rozmowach?
Rozmowy przy Zielonym Stole
To miejsce spotkań dla kobiet w życiu których pasja przeplata się z pracą,
a praca jest pasją! Będzie inspirująco, zielono, twórczo, zdrowo i radośnie.