Katarzyna Kędzior, razem ze swoim partnerem Lokuszem prowadzi dom gościnny i małą stadninę koni u Lokusza. Z wykształcenia jest projektantką wnętrz i wzornictwa. Miasto nigdy nie było jej pisane i świadomie zamieszkała w małej wiosce o wdzięczne nazwie Potoczek, na pograniczu polsko-czeskim w Masywie Śnieżnika w Sudeatch. Życie zmusiło ją by zacząć gotować dla gości, choć o gotowaniu wiedziałam niewiele, jednak z czasem złapała bakcyla.

Kilka lat później pewien szalony wydawca zaproponował , aby wydała książkę z przepisami i opowieściami z jej życia. I tak w 2018 roku powstała książka Slow West Wege. Kochaj, gotuj i żyj na całego!(www.babaryba.pl)

Za rok planuje otworzyć Studio kulinarne w górach i organizować warsztaty kulinarne w totalnie pięknym miejscu, daleko od miasta. Więcej poczytacie na stronie: www.ulokusza.pl

Edyta Skorupska: W jaki sposób spędzasz wolny czas?

Katarzyna Kędzior: Uwielbiam fotografować. To moja odskocznia, ale również nieodzowny element, który wykorzystuję w wielu sytuacjach, również w „pracy”. Niestety należę do osób, które cały czas myślą, analizują i planują i nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu. Coraz częściej zaczynam zdawać sobie sprawę, że w życiu chodzi o chwile, celebrowanie momentów, obrazów, zapachów i dźwięków i staram się bardziej świadomie łapać te chwile i przetrzymywać je coraz dłużej. Wówczas odpoczywam.

E.S: Na czym polega Twoja praca? Skąd wziął się pomysł na to, co robisz?

K.K.: Mam problem w zdefiniowaniu pojęcia „praca”, ponieważ to mój sposób na życie a nie na biznes. Razem z moim partnerem prowadzimy dom gościnny w górach. Mam przeróżne obowiązki związane z tego typem działalności, głównie gotuję dla gości. Nie jest to przysłowiowe 8h i wracam do domu. W domu-pracy jestem bowiem 24h na dobę, siedem dni w tygodniu.

Skąd pomysł? Życie za mnie zdecydowało. Kompletnie nie sądziłam, że tak się potoczy. Powinnam raczej mieszkać w mieście i projektować wnętrza, meble, a tak to mieszkam w małej wiosce i gotuję. I lubię to życie.

E.S: Czy uprawiasz jakiś sport?

K.K.: Całe życie stroniłam od sportów, ale z upływem lat zrozumiałam, że ciało nie regenerują się tak szybko ja kilka lat wcześniej i będzie potrzebna mi choćby joga, na którą póki co patrzę podejrzliwie. Wszystko w swoim czasie.

 

E.S: Jak wyglądają Twoje poranki? Czym rożni się zwykły dzień od weekendów?

K.K.: Moje poranki nie różnią się w zależności od dnia tygodnia. Podzieliłabym je na poranki w sezonie i po sezonie. Podczas sezonu poranek wygląda tak samo, spędzam czas w kuchni na przygotowaniu posiłków dla gości. Wszystko ma swój ustalony rytm i harmonogram.

Po sezonie, zwłaszcza gdy jest zimno i ponuro i gdy mogę sobie na to pozwolić, spędzam czas do południa w łóżku i już nawet nie mam z tego tytułu wyrzutów sumienia. To dobry znak – uczę się odpuszczać, choć myśli nie potrafię zatrzymać. Jest to też swego rodzaju nagroda dla mnie. Podczas sezonu jestem na nogach od 7 do 22 od poniedziałku do niedzieli, po sezonie regeneruje ciało i uczę się nie śpieszyć.

Coraz częściej zaczynam zdawać sobie sprawę, że w życiu chodzi o chwile, celebrowanie momentów, obrazów, zapachów i dźwięków i staram się bardziej świadomie łapać te chwile i przetrzymywać je coraz dłużej. Wówczas odpoczywam.

E.S: Opisz swoje ulubione posiłki (może to coś domowego, szarlotka babci, albo danie w jakiejś ulubionej knajpce).

K.K.: Uwielbiam wszystko co proste, szybkie i smaczne. Nie znoszę pieszczenia się w kuchni nad jedzeniem. Szkoda życia dla ciasta, które przygotowuje się kilka godzin. U mnie godzina to maksymalny czas jaki mogę poświęcić na przygotowanie wypieku. Oczywiście doceniam dokonania innych osób i chętnie odwiedzę dobrą restaurację, ale to już jest inny wymiar.

Nie mam ulubionej potrawy, natomiast mam słabość do pieczonego kalafiora, buraka i do smaku słonecznych pomidorów. Przede wszystkim chodzi o jakość, sezonowość i lokalność. Moi goście zachwycają się nad zwykłą zupą jarzynową i pytają co ja tam dodałam. Odpowiadam: pyszne warzywa, wodę, sól i pieprz. To cała magia. A przepraszam… jeszcze serce. Bez serca ani rusz.

 

E.S: Czy dbasz o zdrowie? Czy dobre nawyki żywieniowe/życiowe są dla Ciebie ważne?

K.K.: Z czasem, gdy zaczęłam się świadomie odżywiać, sprawdzać pochodzenie i składy produktów, czuję, że lepiej dogaduję się z moim ciałem i zaczynam je lepiej rozumieć. Dbam o dobry sen, o regularność w jedzeniu, jakość i różnorodność posiłków. Mieszkając wiele lat w mieście, wiem jaki destrukcyjny potrafi być pęd i stres. Jak umysł wpływa na ciało. Staram się dbać o jedno i drugie, bo na to składa się zdrowie.

 

E.S: Czy na co dzień gotujesz zdrowo? Jakie kolory pożywienia królują w Twojej kuchni?

K.K.: Staram się gotować bardzo zdrowo, choć zdaję sobie sprawę, że mam jeszcze sporo do nadrobienia w kwestii wiedzy. Im więcej kolorów tym lepiej. Jestem po wzornictwie i projektowaniu wnętrz, dlatego kompozycja, kolor i kształt muszą z sobą współgrać na stole. Na pierwszym miejscu jest oczywiście smak. Wszystko składa się na harmonię.

 

E.S: Czy lubisz i czy jadasz słodycze? Co sądzisz o uzależnieniu od cukru – jak jest w Twoim życiu?

K.K.: Lubię zjeść coś słodkiego od czasu do czasu, ale nie jestem łasuchem słodkości. Znów powrócę do jakości i składów: gdy zaczęłam orientować się co zawiera w sobie dany batonik, czy niby zwykła tabliczka czekolady, z przerażeniem, a momentami i z obrzydzeniem odstawiam dany produkt na półkę w sklepie i zastanawiam się, dlaczego ludzie trują ludzi. Dlaczego matki kupują taki szajs swoim dzieciom i robią im krzywdę. Przede wszystkim edukacja. Czytajmy, pytajmy i analizujmy. Gdy zastanowimy się nad przyczynami i skutkami i zdamy sobie sprawę, że trujemy swoje ciało cukrem i jakie konsekwencje niesie jego nadmiar dla naszego organizmu, wówczas wybór będzie banalnie prosty.

 

E.S: Co sądzisz o modzie na „zdrowe gotowanie”?

K.K.: Jestem jak najbardziej za. Im więcej osób zacznie świadomie, zdrowo gotować, tym więcej osób złapie bakcyla. Moda w tym przypadku jest pomocna, bo przekonuje nawet zatwardziałych mięsożerców, aby zwrócili uwagę na jakość mięsa i co dokładnie się w nim znajduje. Może ktoś zada sobie pytanie: Jak to jest możliwe, że kg mięsa kosztuje tak mało, skoro na pierwszy rzut oka jest to kompletnie nieopłacalne dla producenta? Trzeba analizować.

Jestem wegetarianką od 5 lat i widzę jak totalnie zmieniło się moje postrzeganie o jedzeniu i jakości jedzenia. Nie należę jednak do radykałów, którzy twierdzą, że jak ktoś je mięso to jest taki i taki. Wszystkie skrajności są złe i przede wszystkim szanujmy siebie nawzajem. Uświadamiajmy, ale z szacunkiem do drugiego człowieka. Każdy jest różny i niesie z sobą różną historie. Czasami, gdy czytam wypowiedzi na forach wegańskich jestem przerażona, bo niektórym się wydaje, że są lepsi od innych i pozjadali wszystkie mądrości świata bo są weganami. Przede wszystkim tolerancja i szacunek.

Jestem po wzornictwie i projektowaniu wnętrz, dlatego kompozycja, kolor i kształt muszą z sobą współgrać na stole. Na pierwszym miejscu jest oczywiście smak. Wszystko składa się na harmonię.

E.S: Czy masz do polecenia jakieś swoje odkrycia: mam na myśli zdrowe kosmetyki, ciuchy, lub inne rzeczy, które wytwarzane są w małych manufakturach i mają wysoką jakość?

K.K.: Nie należę do kobiet, które zbyt często wydają pieniądze na ciuchy i kosmetyki. Ograniczam się do minimum potrzeb i kompletnie nie śledzę tych rynków. Natomiast lubię kupić dobrej jakości produkty spożywcze – czuję, że robię coś dobrego dla siebie. Uwielbiam lokalnych, małych producentów: Dolina Gryki: kaszę gryczaną niepaloną, olej z pestek dyni czy pestki dyniowe, oraz smak miodów Łukasza, Sudeckie Miody Kotliny Kłodzkiej.

E.S: Z czym kojarzy Ci się kolor zielony?

K.K.: Z trawą.

E.S: Jakie książki czytasz?

K.K.: Lubię czytać biografie o silnych kobietach. Ostatnio czytałam pozycję o rzeźbiarce Katarzynie Kobro, żonie Władysława Strzemińskiego: Kobro. Skok w przestrzeń. Małgorzaty Czyńskiej.

E.S:Co Cię inspiruje w życiu?

K.K.: Ludzie!

E.S: Za co chcesz sobie podziękować?

K.K.: Za upartość.

E.S: Czy jest coś ważnego w Twoim życiu czym chciałabyś się podzielić z innymi kobietami? Jakaś jedna, mocna rzecz?

K.K.: Pamiętajcie by mówić swoim córkom, że je kochacie, że są mądre, wartościowe i piękne. Pomoże im to w życiu. Słowa mają wielką moc, zwłaszcza na początku drogi. Mi tego zabrakło i nie ważne czego bym dokonała, zawsze będę czuła, że mogłam lepiej, inaczej i że mogłam dać z siebie więcej. Nieważne, ile komplementów usłyszę na swój temat, druga część mnie będzie uważała, że to może sarkazm, przypadek lub pomyłka. A największym moim wrogiem i krytykiem, jestem ja sama.

E.S: Czy jest jakaś kobieta, którą chciałabyś zaprosić do kolejnej rozmowy przy zielonym stole?

K.K.: Marysia Boczar, twórczyni Czułych Tkanek. Niesamowita, mądra, dobra i ciepła babka, która prowadzi warsztaty tkackie dla kobiet.

Pamiętajcie by mówić swoim córkom, że je kochacie, że są mądre, wartościowe i piękne. Pomoże im to w życiu. Słowa mają wielką moc, zwłaszcza na początku drogi.

I specjalnie dla czytelników bloga PRZY ZIELONYM STOLE przepis – najprostsza pasta podbijająca każde serce

PASTA Z SUSZONYCH POMIDORÓW

idealna do chleba

SKŁADNIKI

  • cebula / 150 g (1 średnia)
  • suszone pomidory w oleju / 10 sztuk
  • słonecznik łuskany / 5 łyżek
  • olej z suszonych pomidorów / 2 łyżki

PRZYBORNIK

  • blender
  • patelnia
  • średnia miska

Przygotowanie:

  1. Słonecznik łuskany upraż na suchej patelni aż do zarumienienia i wsyp do miski.
  2. Cebulę obierz, poszatkuj w kostkę i podsmaż na oleju z suszonych pomidorów.
  3. Do słonecznika dodaj suszone pomidory, podsmażoną cebulkę i całość zblenduj do uzyskania jednolitej masy.

RADA

Przechowuj w lodówce do 5 dni.

Rozmowy przy Zielonym Stole

To miejsce spotkań dla kobiet w życiu których pasja przeplata się z pracą,
a praca jest pasją! Będzie inspirująco, zielono, twórczo, zdrowo i radośnie.

Chcesz dostawać informacje o kolejnych rozmowach?