Krysia Pawelec – psycholog, pedagog i terapeuta integracji sensorycznej. Pracuje z dziećmi i dorosłymi. Przede wszystkim pomaga rodzinom, które dotknęła choroba lub niepełnosprawność. Stara się zobaczyć problemy z dwóch stron, terapeuty i rodzica, i znaleźć rozwiązanie. Rozumie obie strony, bo jest i terapeutą, i rodzicem. Chciałaby, aby Rodzice, a szczególnie matki, na barkach których najczęściej jest ciężar opieki nad chorym dzieckiem, dostały wsparcie, kompleksową pomoc i wskazówki, jak dalej żyć, funkcjonować. A dzieci, aby mogły rozwijać się jak najlepiej mogą. Aby pomóc każdemu dziecku, nie przeszkadzać we wzroście, dostrzec najmniejsze piękno, przekuć wszystko w sukces, który ma różne oblicza.

Prywatnie jest mamą dorosłego syna Witka, pełnego pasji i humoru i prawie dorosłej Tosi, która od swojego urodzenia uczy ją, jak zachwycić się wyjątkowym dzieckiem innym niż inne. Dzięki Tosi zaczęła pracować z dziećmi.

Edyta Skorupska: W jaki sposób spędzasz wolny czas?

Krysia Pawelec: Najczęściej z rodziną i przyjaciółmi. Mam specjalne błogosławieństwo i jestem otoczona wspaniałymi ludźmi i często spotykam niesamowicie wartościowych ludzi. Lubię rozmawiać, biesiadować, dzielić się dobrem, radością, smakami, zapachami, przepisami. Często dzielimy też troski i smutki. Po to mamy bliskich, aby sobie wzajemnie pomagać.

Czasami lubię też posiedzieć zawinięta w kocyk, posłuchać muzyki i poczytać.

ES: Na czym polega Twoja praca? Skąd wziął się pomysł na to, co robisz?

K.P.: Jestem psychologiem, specjalizuję się w pracy z osobami przewlekle chorymi i ich rodzinami. Nie da się wyodrębnić choroby z systemu, w którym żyjemy. Jeżeli choruje jeden członek rodziny, cała rodzina musi to unieść. Różnie sobie z tym radzą. I ja jestem po to, aby im pomóc.

Gdyby ktoś powiedział mi kilkanaście lat temu, że będę pracować z dziećmi, uznałabym pomysł za szalony. Ale urodziłam córkę i zaczęliśmy walkę o jej życie, zdrowie i sprawność. Bóg cudem przywrócił ją do życia, a ciężka praca zaczęła przynosić efekty. Od momentu, gdy na świecie pojawił się mój drugi skarb, nic już nie było takie, jak przedtem. Wszystko nabrało innych barw, niebo był bardziej błękitne, słońce złote i gorące, a miłość krwistoczerwona. Rokowania ludzkie, dzięki Bogu poszły w niepamięć, a ja zaczęłam przygodę wspierania dzieci, rodziców, dziadków, rodzeństwa i wszystkich, którzy potrzebują mojej pomocy.

Staram się pilnować dwóch rzeczy: pojenia siebie (…) i dbania o radość, wdzięczność i przebaczenie, bo to jest uwalniające.

ES: Czy uprawiasz jakiś sport?

K.P.: Wstyd się przyznać, ale mało. Dużo czasu spędzam w pracy, którą nazywam moją siłownią, bo praca z małymi dziećmi często polega na dźwiganiu, bieganiu, skłonach, itp. Bardzo lubię chodzić, a chodzę szybko, nikt nie chce ze mną spacerować. Uwielbiam tańczyć, a tańczę uwielbiając. Wiele osób nie wie, że taniec może być modlitwą. Zatem tańczę w domu przed Bogiem, ale również na placach, w Kościołach i na stadionach. Od czasu do czasu dam się namówić na rower, narty biegowe, łyżwy czy siedzenie na koniu, bo jazdą tego nie można nazwać.

ES: Jak wyglądają Twoje poranki? I czym rożni się zwykły dzień od weekendów?

K.P.: Poranki są szybkie. Zwykle zaczynam pracę od 7 lub 8. Szybkie orzeźwienie pod prysznicem, dwie szklanki ciepłej wody i upragniona mocna kawa. A po tym szybki spacer lub jazda samochodem do pracy, w zależności gdzie przyjmuję.
Jeżeli nie pracuję w sobotę, to dłużej śpię. Później piję kawę z Panem Bogiem, a po niej jem śniadanie z rodziną. W niedziele nie pracuję, zatem poranki raczej są podobne do sobotnich.

ES: Opisz swoje ulubione posiłki (może to coś domowego, szarlotka babci, albo danie w jakiejś ulubionej knajpce).

K.P.: Uwielbiam zupy. Z dzieciństwa pamiętam niedzielne obiady, w tygodniu stołowałam się w szkole, zawsze był rosół, pełen warzyw, mniam. W restauracjach lubię poznawać nowe smaki, ale często to są zupy. W domu najczęściej gotuję zupy kremy, buraczkowe, kukurydziane, cebulowe, ziemniaczane. I żurek z własnego zakwasu ryżowego lub z pszenicy samopszy, bo taki może jeść moja córcia.

 

ES: Czy dbasz o zdrowie? Czy dobre nawyki żywieniowe/życiowe są dla Ciebie ważne?

K.P.: Staram się pilnować dwóch rzeczy: pojenia siebie, jeszcze kilka lat temu wypijałam kilka kubków kawy i nic więcej, teraz piję wodę, herbatki ziołowe, zieloną i owocową herbatę, soki, koktajle i oczywiście kawę; dbania o radość, wdzięczność i przebaczenie, bo to jest uwalniające.

ES: Czy na co dzień gotujesz zdrowo? Jakie kolory pożywienia królują w Twojej kuchni?

K.P.: Bardzo lubię gotować, ale mam na to mało czasu. Staram się, aby posiłki były smaczne, zdrowe i pożywne. U nas każdy lubi i może jeść różne rzeczy, zatem zaplanowanie czegoś wspólnego jest trudniejsze, ale udaje się. Kolory …różne, czasami „zielono mi”, tym bardziej, że Tosia lubi sałatki i koktajle owocowo-warzywne, a czasami czerwono od truskawek, które można dodać do wszystkiego, a wszyscy je lubimy pod każdą postacią.

 

ES: Czy lubisz i jadasz słodycze? Co sądzisz o uzależnieniu od cukru – jak jest w Twoim życiu?

K.P.: Nie słodzę kawy czy herbaty od nastoletnich lat. Staram się ograniczać do minimum biały cukier w potrawach czy ciastach. Staram się piec zdrowe smakołyki, tym bardziej, że moja córka nie może cukru i wielu innych składników. Mam popisowe babeczki z pszenicy samopszy. Bardzo lubię słodycze, szczególnie lody. Mam ulubioną lodziarnię Mia Roma, gdzie lody mają wyjątkowe smaki i są tworzone z pasji i naturalnych składników według autorskich przepisów, np. pudding imbirowy, dyniowe czy marchewkowe.

 

ES: Co sądzisz o modzie na „zdrowe gotowanie”

K.P.: Niedobrze, jeśli w czymkolwiek kierujemy się modą, a nie swoimi potrzebami. Dietę trzeba dobrać do stanu zdrowia, trybu życia i kilku innych wytycznych. A tym zajmują się profesjonaliści, np. Ty Edytko. Jestem zwolenniczką, jeżeli zdrowotnie możemy sobie na to pozwolić, różnorodności i umiaru. We wszystkim. Ale podoba mi się to, że coraz więcej osób znajduje pasję w gotowaniu, odnajdywaniu nowych smaków. Zauważyłam, że wielu moich znajomych je więcej warzyw, różnorodnych kasz, orzechów.

Dla mnie ważna jest edukacja od najmłodszych lat. Przez pęd w życiu straciliśmy uważność i radość z codziennych rytuałów. Nie celebrujemy wspólnych posiłków, wspólnego przygotowywania jedzenia, codziennych zwykłych, a jak ważnych chwil. Jedną z konsekwencji tego jest coraz większa wybiórczość pokarmowa u dzieci. W ośrodku, który współtworzyłam (Ośrodek Terapeutyczny Harmonia www.harmoniawroclaw.pl), zajmujemy się też dziećmi z trudnościami w jedzeniu, z wybiórczością pokarmową. Konsultujemy, doradzamy rodzicom, piknikujemy.

Jestem zwolenniczką, jeżeli zdrowotnie możemy sobie na to pozwolić, różnorodności i umiaru. We wszystkim. Ale podoba mi się to, że coraz więcej osób znajduje pasję w gotowaniu, odnajdywaniu nowych smaków.

ES: Czy masz do polecenia jakieś swoje odkrycia: mam na myśli zdrowe kosmetyki, ciuchy, lub inne rzeczy, które wytwarzane są w małych manufakturach i mają wysoką jakość?

K.P.: Naszym odkryciem jest 100% żel aloesowy, którym można nawilżać skórę i włosy. On ratuje skórę Tosi, bo ona źle toleruje tłuste kremy, a walczy z atopowym zapaleniem skóry.

 

ES: Z czym kojarzy Ci się kolor zielony?

K.P.: Z Projektem Rośliny. Dwie entuzjastki zieleni propagują, uczą, sprzedają i kochają rośliny. Nawet popełniły książkę.

 

ES: Jakie książki czytasz?

K.P.: Biblię kocham, czytam, rozważam, delektuję się. Ona jest świetnym zbiorem o miłości, sensacji, historii, prawie i wielu innych tematach. Relaksuję się też przy powieściach kryminalnych. Oczywiście czytam również literaturę fachową, bo lubię i muszę uczyć się ustawicznie.

 

ES: Co Cię inspiruje w życiu?

K.P.: Bóg i ludzie.

 

ES: Za co chcesz sobie podziękować?

K.P.: Za poczucie humoru.

 

ES: Czy jest coś ważnego w Twoim życiu czym chciałabyś się podzielić z innymi kobietami? Jakaś jedna, mocna rzecz?

K.P.: Miejcie nadzieję i wiarę, że od waszych mądrych decyzji zależy reszta waszego życia.

 

ES: Czy jest jakaś kobieta, którą chciałabyś zaprosić do kolejnej rozmowy przy zielonym stole?

K.P.: Warto rozmawiać z kobietami z młodego pokolenia, np. z moją córką Tosią, której leży na sercu świat i ludzie, dba o ekologię, tworzy nowe receptury kulinarne, wspiera swoje koleżanki, jest wolontariuszką w świetlicy społecznej.

Zupa krem z buraków i malin
(jadłam w pewnej restauracji taką zupę i postanowiłam zrobić w domu, trochę pokombinowałam, aż smak mnie zadowolił, widok też)

2 średnie marchewki, 1 większa pietruszka, ¼ selera, 1 duża cebula – umyć, obrać, rozdrobnić i ugotować do miękkości w niedużej ilości wody. Pod koniec gotowania dodać 1 jabłko, obrane i pokrojone i wg smaku zakwasu buraczanego.

2 duże buraki ugotować na parze, obrać, pokroić.

Zmiksować buraki w zupie z garścią malin.

Podawać na ciepło lub zimno posypaną malinami

Rozmowy przy Zielonym Stole

To miejsce spotkań dla kobiet w życiu których pasja przeplata się z pracą,
a praca jest pasją! Będzie inspirująco, zielono, twórczo, zdrowo i radośnie.

Chcesz dostawać informacje o kolejnych rozmowach?