Kasia jest fizjoterapeutką, jej uwagę skupia ciało. Inspiruje do zmiany świadomości, postrzegania i sposobu używania ciała. Przez 11 lat mieszkała w Poznaniu, gdzie prowadziła gabinet. Teraz mieszka w Malborku.

Organizuje autorskie warsztaty grupowe, w czasie których uczy pracy z ciałem. Celem tej pracy są zdrowe stawy, mięśnie i powięzi. Współtworzy internetowy kurs „Obudź mięśnie dna miednicy”.

Chce, aby każdy z nas mógł wykonywać swoje obowiązki, nie czując bólu pleców. Spacerować bez dolegliwości stóp czy kolan. Skakać i śmiać się, mając pewność, że nic przykrego się nie wydarzy.

Miejsca Kasi w sieci:
Szkoła Pracy z Ciałem
Ciało by chciało

Edyta Skorupska: W jaki sposób spędzasz wolny czas?

Katarzyna Petela: Jeśli tylko mam możliwość to wychodzę, wyjeżdżam lub wypływam. Zmieniam otoczenie. Najchętniej na otwartą przestrzeń. Lubię wspinać się na pagórki, wieże, wały nad rzekami, aby stamtąd móc podziwiać rozległy krajobraz. Albo kładę się na łące i patrzę w chmury.

 

E.S: Na czym polega Twoja praca? Skąd wziął się pomysł na to, co robisz?

K.P.: Zawodowo moją uwagę skupia ciało. Jestem fizjoterapeutką. Uczę jak zachować zdrowie, w sensie sprawności stawów, mięśni, powięzi. Bez względu na wiek, płeć, rozmiar i styl życia, co sprawia, że jest to bardzo kreatywne zajęcie. Przez ostatnich 11 lat mieszkałam w Poznaniu. Prowadziłam gabinet, organizowałam autorskie warsztaty. W tej chwili mieszkam w Malborku i tu organizuję sobie życie i pracę na nowo. Razem z Karoliną Buszkiewicz współtworzę internetowy projekt „Ciało by chciało”, który ma na celu zwiększenie świadomości, wiedzy i profilaktyki w zakresie mięśni dna miednicy.

Prawda jest taka, że na fizjoterapię na Akademii Medycznej trafiłam, bo nie dostałam się na kierunek lekarski. A lekarzem chciałam zostać po 3-letnim, traumatycznym doświadczaniu bezsilności wobec choroby nowotworowej mojego taty. Teraz wiem, że miałam szczęście, że się nie dostałam. Skierowanie pacjenta do ortopedy czy neurologa traktuję jako ostateczność. Za to bardzo chętnie polecam i współpracuję z osteopatami, psychoterapeutami oraz osobami znającymi się Medycyną Chińską lub Ajurwedą.

E.S: Czy uprawiasz jakiś sport?

K.P.: Z przymrużeniem oka napiszę, że moja wiedza i świadomość ciała nie pozwalają mi na pełne zaangażowanie się w żadną konkretną dyscyplinę sportową. Każda z nich grozi kontuzją na gruncie osobliwych tendencji do płaskostopia, koślawienia kolan czy przodopochylenia miednicy.

Lubię aktywność fizyczną, która wymaga koncentracji, koordynacji, balansowania, czucia ułożenia ciała w przestrzeni. Wciąż odkrywam i fascynuję się Tai Chi i Qi Gong. Potrzeby serca i płuc, wyciągają mnie na spacery pod górkę.

 

E.S: Jak wyglądają Twoje poranki? Czym rożni się zwykły dzień od weekendów?

K.P.: Budzę się jak niedźwiedź ze snu zimowego. Żeby wydłużyć czas przyjemnego poleżenia w łóżku, przenoszę się najpierw do łóżka jednego ze śpiących jeszcze dzieci. Przytulam, całuję i szepczę czułości do ucha. Następnie wskakuję pod ciepłą kołderkę drugiego dziecka i kolejne kilka minut się przytulam. I wtedy następuje ten moment, w którym żałuję, że mam tylko dwoje dzieci i jednego męża, który w dodatku wyszedł już do pracy.

W weekendy często pracuję – organizuję warsztaty. Tak już jest, że moi klienci mogą korzystać z moich usług wtedy, gdy mają wolne. Jeśli nie pracuję to rodzinnie spędzamy czas u mojej mamy na wsi. Tam czeka na nas podwórko, łąki, las, jezioro, wały nad Wisłą i nad Nogatem.

Teraz już wiem, że ochota na coś słodkiego, jest niczym papierek lakmusowy, wskazujący w ilu procentach moje potrzeby są zaspokojone.

E.S: Ulubione posiłki?

K.P.: Bardzo lubię proste, pełne warzyw zupy gotowane wg kuchni pięciu przemian. Warzywa podstawowe, takie z ryneczku, nawet Lidla. Za to z przyprawami idę na całość. Jesienią i zimą rozkoszuję się ciepłem, jakie daje kurkuma, imbir, goździki, cynamon, pieprz kajeński a latem chłodzę miętą, goryczką, cytryną. Jestem ajurwedyjską kaphą z domieszką pitty i tak sobie balansuję w życiu i w kuchni pomiędzy ziemią a ogniem.

 

E.S: Czy dbasz o zdrowie? Czy dobre nawyki żywieniowe/życiowe są dla Ciebie ważne?

K.P.: Skończyłam studia medyczne, liczne kursy, a nawet podyplomową dietetykę. Tak, zdrowie to dla mnie ważny temat. Ale prawda jest taka, że ta wiedza służyła mi do dbania o zdrowie moich pacjentów, bliskich, dzieci. Patrząc z perspektywy czasu, ja dla siebie samej w ogóle nie byłam ważna. Dopiero teraz, po 40-stce, uczę się rozpoznawania i zaspakajania potrzeb swojego ciała. Poziom mojej uważności na siebie samą w ciągu ostatnich 5 lat, skoczył od poziomu minus 100 do plus… no jakieś 20?

To jest wynik wielu sprzyjających okoliczności i mojej pracy. I wciąż nie jest idealnie. Wcześniej nie rozumiałam, o co chodzi w zaspakajaniu potrzeb? Przecież głodna nie byłam, brudna ani naga też nie.
Mam jednak to szczęście, że pracuję w bardzo bliskim kontakcie z ludzi. Często z gadułami, mądrzejszymi ode mnie, którzy chętnie dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniami.

To właśnie rozmowy z nimi zaowocowały staniem nad garami ze ściągą „z 5 przemian”, co po kolei wrzucać do zupy. To Ci ludzie obudzili we mnie ciekawość medytacji, uważności, połączenia ze swoim wewnętrznym Światem. Zmienili mój styl życia, nastawienie. Często mam wrażenie, że to ja powinnam im dopłacać za wizytę.

 

E.S: Czy na co dzień gotujesz zdrowo? Jakie kolory pożywienia królują w Twojej kuchni?

K.P.: W tym temacie jeszcze nie osiągnęłam 100% swoich możliwości. Pracuję nad tym. Jedzenie jest kolorowe. Teraz dużo jesiennej pomarańczy dyni i marchwi, czerwieni pomidorów, żółci papryki.

 

E.S: Czy lubisz i czy jadasz słodycze? Co sądzisz o uzależnieniu od cukru – jak jest w Twoim życiu?

K.P.: I tu znowu pojawia się temat zaspakajania potrzeb. Teraz już wiem, że ochota na coś słodkiego, jest niczym papierek lakmusowy, wskazujący w ilu procentach moje potrzeby są zaspokojone. Praca jest moim hobby, rodzina miłością, ale „nicnierobienie” w moim odczuciu, powinno się w moim życiu bardziej rozgościć.

Jeśli jestem bardzo zajęta Światem wokół mnie i za mało czasu przeznaczam tylko sobie, to zaraz łapię się na przeszukiwaniu szafek z nadzieją znalezienia jakiejś zapomnianej czekoladki. Pomaga chwila w samotności, wyjście do kina, na spacer lub relaksujący prysznic.

 

E.S: Co sądzisz o modzie na „zdrowe gotowanie”?

K.P.: Zanim ja się zorientuję, że coś jest w modzie, to z reguły jest już „po”. Tym razem się załapałam, więc to chyba nie tylko „moda”. Myślę, że większość z nas docenia znaczenie zdrowego gotowania, a także gotowania samego w sobie. Jesteśmy zalewani „gotowcami” i przez chwilę obawiałam się, że w domach zostaną tylko mikrofalówki do odgrzewania jedzenia z folii. Taki przerażający trend zauważyłam w Anglii i Stanach już 12 lat temu.

Po wielu latach mam w sobie zgodę na bycie taką jaką jestem.

E.S: Czy masz do polecenia jakieś swoje odkrycia: mam na myśli zdrowe kosmetyki, ciuchy, lub inne rzeczy, które wytwarzane są w małych manufakturach i mają wysoką jakość?

K.P.: Zbawieniem dla mojej wrażliwej, naczynkowej, ognistej cery są naturalne kremy robione przez Magdę Winiszewską (kontakt przez fb lub instagram):

– na dzień z olejem z rokitnika i marchewkowym – przeciwzmarszkowy z naturalnymi filtrami – olejek marchewkowy ma moc 38-40 SPF

– na noc regenerujący z oczarem wirgilijskim i wyciągiem ze stokrotki

Moim odkryciem są oleje tłoczone na zimno przez Warmińską Manufakturę. Obfitość rodzajów: lniany, z czarnuszki, rzepakowy, z ostropestu, z wiesiołka. Przepyszne.

 

E.S: Z czym kojarzy Ci się kolor zielony?

K.P.: Z łąką.

 

E.S: Jakie książki czytasz?

K.P.: W tej chwili: „Uroginekologia. Algorytm postępowania terapeutycznego”, „Rozejście mięśnia prostego brzucha”, „Anatomia emocjonalna”, „Z wielką odwagą” „Gdziekolwiek jesteś, bądź” „Sny, senne wizje i przypowieści”.

 

E.S: Co Cię inspiruje w życiu?

K.P.: Bliskość. Kontakt. Relacje.

 

E.S: Za co chcesz sobie podziękować?

K.P.: Za to, że po wielu latach mam w sobie zgodę na bycie taką jaką jestem.

 

E.S: Czy jest coś ważnego w Twoim życiu czym chciałabyś się podzielić z innymi kobietami? Jakaś jedna, mocna rzecz?

K.P.: Jest takie zdanie, które coraz bardziej wybrzmiewa w moim życiu: Tam, gdzie pojawia się świadomość, znikają problemy. To dotyczy chyba każdego aspektu naszego życia.

 

E.S: Czy jest jakaś kobieta, którą chciałabyś zaprosić do kolejnej rozmowy przy zielonym stole?

K.P.: Wow! Jedna? Nie potrafię się w tym pytaniu ograniczyć. Gosia Kozłowska, Ulla Wilczyńska-Kalak, Agnieszka Wielobób, Katarzyna Ziółkowska-Szyszło, Anna Dymarczyk, mogę dalej wymieniać?

Jest takie zdanie, które coraz bardziej wybrzmiewa w moim życiu: Tam, gdzie pojawia się świadomość, znikają problemy.

Chcesz dostawać informacje o kolejnych rozmowach?

Rozmowy przy Zielonym Stole

To miejsce spotkań dla kobiet w życiu których pasja przeplata się z pracą,
a praca jest pasją! Będzie inspirująco, zielono, twórczo, zdrowo i radośnie.