ELA – lat 53. Autorka bloga „Fajna-baba-nie-rdzewieje” adresowanego do kobiet dojrzałych, gdzie zachęca do aktywności i realizacji „własnego programu życia”. Właśnie teraz, kiedy wreszcie jest na to czas. Dzieci dorosłe, ogólna sytuacja mniej lub bardziej stabilna i można pomyśleć o spełnianiu własnych pragnień, marzeń i „w-duszy-grajów”. A na to nigdy nie jest za późno i nigdy nie jest się za starym. Naczelnym hasłem bloga jest powiedzenie aktorki Mae West: „Żyje się tylko raz, ale jeśli robisz to właściwie, jeden raz wystarczy”. Natomiast „Dekalog nierdzewnej” to zbiór prostych reguł do dobrego i nierdzewnego stylu życia po 50-tce.
Za swoją działalność Ela Hübner została wybrana przez tygodnik Wysokie Obcasy do zaszczytnego grona 50 śmiałych kobiet 2018. W 2019 znalazła się wśród kandydatek do głównej nagrody w plebiscycie „Kobiety kobietom” magazynu „Uroda życia”.
Edyta Skorupska: W jaki sposób spędzasz wolny czas?
Ela Hübner: Mam trzy ulubione sposoby na spędzanie wolnego czasu: sport, kultura i życie towarzyskie. Bardzo lubię się ruszać, a w sytuacji, kiedy moja praca to długie godziny przed komputerem, to jest to wręcz niezbędne. Chodzę na jogę, pływam, jeżdżę na rowerze, maszeruję z kijkami. Zimą dodatkowo łyżwy i biegówki, jeśli jest śnieg, kąpiele z morsami w zimnej wodzie. Ruch sprawia, że lepiej czuję się ja i moje ciało, a w moim wieku to dość istotne :)
Moja strefa kulturowa to książki i film. Jestem namiętnym filmożercą i chodzę do kina co najmniej raz w tygodniu albo włączam coś z sieci. Lubię oglądać ciekawe historie o ludzkich emocjach, dramatach, trudnych wyborach, ale komedie oczywiście też! Książki to powieści uznanych autorów albo publikacje o zdrowiu, psychice, jelitach, mózgu, o Hashimoto (które mam), o menopauzie (w którą weszłam), a także o zdrowej diecie (roślinnej) i jej wpływie na organizm. Staram się zachować równowagę pomiędzy tym, co dla duszy, a co dla wiedzy.
A życie towarzyskie? Lubię spotykać się z przyjaciółkami lub w większym gronie na imprezach. Zawsze chętnie wychodzę z domu, aby spotkać się „z ludźmi”. Nie potrafię żyć tylko w sieci. Mimo wszystko „życie jest gdzie indziej”, jak pisał Kundera.
E.S: Na czym polega Twoja praca? Skąd pomysł na to, aby robić to robisz?
E.H.: Pracuję dwutorowo, jako tłumacz i jako blogerka. Czasem udaje mi się to łączyć, a czasem nie, bo jedno i drugie wymaga dużego zaangażowania i pracy.
Bloga prowadzę od 4 lat, ten pomysł od jakiegoś czasu już za mną chodził. Czułam, że w głębi duszy jestem osobą kreatywną, mam coś do powiedzenia i to mnie wołało. Ja bardzo lubię pisać, chodziłam na kursy kreatywnego pisania i chciałam znaleźć ujście dla moich zapędów. Poza tym, jak skończyłam 40-tkę (daaaawno temu :) ) zaczęłam zauważać, że mało jest w mediach treści o kobietach dojrzałych, za to bardzo dużo kąśliwych komentarzy: „o skorupach [zbieżność przypadkowa Edyta!], padlinach, „patykiem bym nie dotknął” itp.” I tak narodził się we mnie opór, a potem bunt wobec takich postaw i takich tekstów. Powszechnego odstawiania kobiet „w pewnym wieku” na boczny tor, bo już się „zużyły” i tym paniom dziękujemy. Blog okazał się dla mnie idealnym medium do tego, aby pisać o tych sprawach i promować inną percepcję kobiet dojrzałych w społeczeństwie.
I okazało się, że tego rodzaju treści były bardzo potrzebne! Teraz dojrzałych blogerek jest coraz więcej, ale wtedy byłam chyba pierwszą blogerką LAJFSTAJLOWĄ, bo modowych było kilka.
E.S: Czy uprawiasz jakiś sport?
E.H.: Tak! Mówiłam o tym wyżej. Jestem ruchliwe stworzenie i bez sportu, ćwiczeń nie wyobrażam sobie życia :)
Nie jest to żaden wyczyn, ale regularny ruch utrzymuje mnie w dobrej formie. Chciałabym podkreślić, że NIGDY moją motywacją nie było schudnięcie, ZAWSZE tylko i wyłącznie dobre samopoczucie i zdrowie. Teraz jest to dla mnie szczególnie ważne, ponieważ od 2 lat mam endoprotezę biodra. Miałam wadę wrodzoną panewki stawowej i wreszcie trzeba to było wymienić. Codzienne ćwiczenia to dla mnie konieczność, aby stale wzmacniać ciało i pokazać sobie, że jeszcze nie jest źle i tak do końca nie zardzewiałam :) .
E.S: Jak wyglądają Twoje poranki? Czym rożni się zwykły dzień od weekendów?
E.H.: Kiedyś moje poranki były prostsze, ale od czasu jak mam Hashimoto i weszłam w okres menopauzy trochę się pokomplikowało. Hormony szaleją. Źle sypiam, budzę się w środku nocy i trudno potem zasnąć, łatwiej się męczę, potrzebuję też więcej snu. To bardzo utrudnia wyregulowanie rytmu dnia.
Kiedyś lubiłam wstawać bardzo wcześnie 4.00-5.00, bo wtedy moja głowa najlepiej pracuje. Teraz wszystko się pokotłowało. W każdym razie obecnie wstaję między 6.00 a 8.00, a dzień zaczynam od łyknięcia euthyroxu. Potem muszę odczekać ze 45 minut, potem ciepła woda z cytryną, miodem i kurkumą, potem kleik z siemienia lnianego, krótka gimnastyka na rozciągnięcie gnatów. Wreszcie śniadanie i kawa na grande finale. A w międzyczasie główka już się nakręca na plan dnia.
W soboty z reguły śpię dłużej, przed południem chodzę na basen, potem jakieś sprawunki, czasem z kimś się spotykam, czasem kino albo impreza. Sobota to u mnie dzień slow, odpuszczenia, opadnięcia energetycznego, łażenia z kąta w kąt bez sensu, bezproduktywnego „marnowania czasu” itp. Rzadko coś robię „do pracy”. I to mi służy.
A w niedzielę już pełen energii skowronek, na 9.00 lecę na jogę i to jest boski początek dnia. A potem różnie, co życie przyniesie. W niedzielę dobrze mi się pisze, bo jest spokój. Czasem potrafię cały dzień czytać, czasem spędzam go rodzinnie albo towarzysko. Weekendy staram się spędzać tak, aby w poniedziałek rześko rozpocząć nowy tydzień. I tak z reguły jest. Nie znam „syndromu poniedziałku”. Moje poniedziałki są świetne.
Nie jest to żaden wyczyn, ale regularny ruch utrzymuje mnie w dobrej formie. NIGDY moją motywacją nie było schudnięcie, ZAWSZE tylko i wyłącznie dobre samopoczucie i zdrowie
E.S: Opisz swoje ulubione posiłki (może to coś domowego, szarlotka babci albo danie w jakiejś ulubionej knajpce).
E.H.: Na wstępie muszę się przyznać, że uwielbiam jeść. Do mojego serca zawsze przez żołądek!
Bardzo lubię wszelkie misz-masze warzywne, warzywa faszerowane i pieczone z ziołami, to mi się nigdy nie nudzi. Kocham kiszonki. Kiedyś bardzo lubiłam kuchnię włoską, ale od czasu, kiedy wystrzegam się glutenu (z uwagi na Hashimoto) przerzuciłam się na potrawy a la tajskie, gdzie mam makaron ryżowy. Uwielbiam klasyczny pad-thai i curry warzywne z mleczkiem kokosowym. Bardzo też lubię kuchnię blisko-wschodnią z całym bogactwem jej przypraw. Do moich ulubionych potraw należą wszelkie zupy, zwłaszcza dwie z repertuaru Agnieszki Maciąg – ajurwedyjski krupnik i rozgrzewająca zupa z soczewicą i jarmużem, są fantastyczne!
Ostatnio jadłam w knajpce genialne gołąbki z soczewicą w sosie pomidorowym i przepadłam! Jestem też miłośniczką ryb i owoców morza, chociaż ostatnio trochę mniej, bo jakość niestety się pogarsza… ale kiedy widzę jakieś miłe w nazwie danie zwłaszcza z morskimi robalami, to nie ma siły, muszę je zamówić! Bardzo często na deser, bo słodkiego nie jadam :)
E.S: Czy dbasz o zdrowie? Czy dobre nawyki żywieniowe/życiowe są dla Ciebie ważne?
E.H.: Uważam, że dbam o zdrowie i dobre nawyki żywieniowe/życiowe są dla mnie BARDZO WAŻNE. To podstawa mojego stylu życia, chociaż grzeszki, jak każdemu, czasem mi się zdarzają. Ale nie gnębię się tymi odstępstwami, ponieważ dość szybko wracam na ścieżkę cnoty.
Piję dużo wody, świeżo wyciskane soki warzywne, żadnych gazowańców, posiłki robię ze świeżych produktów, najczęściej warzyw, unikam produktów z konserwantami i sztucznymi barwnikami, nie najadam się na noc. Ruszam się, bardzo staram się unikać stresu, choć to akurat nie jest łatwe, ale próbuję. Staram się wysypiać. Regularnie się badam, wiem, co w trzewiach i kościach piszczy, a to daje mi spokój, ewentualnie plan działania, aby wyleczyć dolegliwości.
I do tego wszystkich namawiam – badajcie się! Czasy zdradzieckie, lepiej zidentyfikować wroga jak najwcześniej.
E.S: Czy na co dzień gotujesz zdrowo? Jakie kolory pożywienia królują w Twojej kuchni?
E.H.: Myślę, że gotuję zdrowo. Jak już wspominałam, moje posiłki to głównie warzywa, czasem ryby lub owoce morza. Nie kupuję gotowego. Unikam smażenia, wybieram gotowanie i pieczenie. Nie jadam produktów mącznych, wyjątkiem jest Wigilia, uszka i pierogi, no cóż, taki czas :)
Dominującym kolorem pożywienia w mojej kuchni jest zielony, no bo skoro warzywa… sałaty, jarmuż, cukinia, szpinak, szparagi, fasola szparagowa, nać pietruszki, zioła, a zaraz potem paleta pomarańczowo-czerwono-różowa – pomidory, marchew, buraki, papryka i rzodkiewki.
E.S: Czy lubisz i czy jadasz słodycze? Co sądzisz o uzależnieniu od cukru – jak jest w Twoim życiu?
E.H.: Temat słodyczy w moim życiu praktycznie nie istnieje. Nie czuję zapotrzebowania na słodkie i mam tak od dziecka. Czuję, że jestem szczęściarą, bo cukier dzisiaj to ogromny problem, a ja nie muszę z tym walczyć.
Czasem zjem lody, uszczknę tiramisu mojej siostry, bo skubana dobre robi, a czasem w sytuacjach towarzyskich czy rodzinnych zjem parę kęsów ciasta. Jeśli mam możliwość to wybieram tarty ze spodem bezglutenowym i bez cukru. Ale generalnie zdarza się to bardzo bardzo rzadko i w niewielkich ilościach, bo od słodkiego jest mi zwyczajnie niedobrze. Mój smak to zdecydowanie wytrawny.
Jedynym wyjątkiem jest świeże ciasto drożdżowe domowej roboty… Wtedy przepadam, zapominam o glutenie i kaloriach. To jest jeden z tych grzeszków, o których wspominałam wyżej.
Uzależnienie od cukru to poważna sprawa i widzę, jak wiele ludzi się z tym boryka. Przysłowiowa „kawusia z ciasteczkiem” to zestaw narodowy i mało kto wyobraża sobie bez tego życie. To okropne, zważywszy jakie spustoszenie robi cukier w naszych organizmach. Napisałam o tym artykuł na blogu, ale odzew był bardzo słaby. „Już wolę być gruba, ale ze słodyczy nie zrezygnuję! Nie dam sobie odebrać przyjemności” – to najczęstsza reakcja.
A przecież nie chodzi tylko o centymetry, choć otyłość to problem, który ma duży wpływ na zdrowie. Cukier w nadmiarze jest zabójczy dla większości organów i systemów naszej maszynerii i przyczynia się do wielu chorób! Lekarze, dietetycy i ludzie zajmujący się zdrowym stylem życia biją na alarm, ale niestety, póki co jest to wołanie na puszczy…
Uważam, że dbam o zdrowie i dobre nawyki żywieniowe/życiowe są dla mnie BARDZO WAŻNE. To podstawa mojego stylu życia, chociaż grzeszki, jak każdemu, czasem mi się zdarzają. Ale nie gnębię się tymi odstępstwami, ponieważ dość szybko wracam na ścieżkę cnoty.
E.S: Co sądzisz o modzie na „zdrowe gotowanie”?
E.H.: Uważam, że to bardzo dobra, zdrowa moda i popieram ją w pełnej rozciągłości. Dużo jeżdżę po Polsce i widzę, ile jeszcze pracy jest do zrobienia. Nadal króluje schabowy w tłustej panierce, fast foody i inne bardzo kaloryczne jedzenie. I to góry tego jedzenia!
Nieraz się dziwię, że tyle można pochłonąć, żadnego umiaru. Badania wykazują, że Polacy są w czołówce najbardziej otyłych narodów Europy, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami! A otyłe dzieci? To już prawdziwa plaga, jestem przerażona!
E.S: Czy masz do polecenia jakieś swoje odkrycia: mam na myśli zdrowe kosmetyki, ciuchy, lub inne rzeczy, które wytwarzane są w małych manufakturach i mają wysoką jakość?
E.H.: Nie, chyba niespecjalnie, to akurat moja słaba strona i ciągle sobie obiecuję, że zbadam ten rynek – zwłaszcza kosmetyki naturalne, ale jakoś mi to umyka. Może w końcu się zmobilizuję.
E.S: Z czym kojarzy Ci się kolor zielony?
E.H.: Oczywiście z warzywami i z dobrą energią przyrody – łąką, soczystymi trawami, drzewami i lasem… Lubię zielony :) Nie tylko dlatego, że to kolor nadziei, dla mnie to kolor życia i witalności.
E.S: Jakie książki czytasz?
E.H.: Oj to długi temat :) Bardzo lubię powieści, zarówno rodzime jak i te z innych kultur. To mnie wzbogaca. Sagi rodzinne, biografie i wspomnienia, książki historyczne, bo kocham historię. O zdrowiu, o czym już wspominałam. Książkami rozwojowymi jestem na obecnym etapie trochę znużona, bo już trochę tego przeczytałam i nie mam siły, chyba, że coś bardzo mocno mnie przyciągnie albo najdzie mnie potrzeba odświeżenia sobie pewnych idei.
Niestety niespecjalnie lubię poezję, może oprócz kilku wyjątków. Nie mam poetyckiej duszy, zdecydowanie wolę prozę, może dlatego, że bliżej prozy życia :) Nie przepadam za tzw. literaturą kobiecą, ale sięgam po kryminały i thrillery, od czasu do czasu warto się rozerwać.
Są dwie książki, które mocno wpłynęły na mnie już po 40-tce, kiedy kształtowała się moja dojrzała świadomość. Pierwsza to wspaniała „Biegnąca z wilkami” Clarissy Pinkoli Estes, a zwłaszcza przypowieść o brzydkim kaczątku. Przyszła w odpowiednim momencie, kiedy myślałam, że jestem niedopasowana do świata :) Druga, która mobilizuje i inspiruje mnie do dziś to „Droga artysty” Julii Cameron, którą czytałam na długo zanim pojawiła się w Polsce. Też mi poprzestawiała w głowie.
Natomiast powieści, które zostawiły trwały ślad węglowy w moim sercu to na pewno całość twórczości Elif Shafak, a zwłaszcza „Bękart ze Stambułu”. To opowieść o poczuciu wyobcowania, bycia „inną” i szukaniu własnej tożsamości, a wszystko to duszone w sosie skomplikowanych relacji ormiańsko-tureckich. No i te cudowne przepisy kuchni bliskowschodniej, aż momentami trudno mi się było skupić, bo niemal czułam ich aromat… myślę, że to odpowiednia pozycja dla czytelniczek bloga kulinarnego :)
Wielkie wrażenie zrobiły na mnie też książki o Afganistanie amerykańskiego pisarza Khaleda Hosseiniego, urodzonego w Kabulu. „Chłopiec z latawcem”, a zwłaszcza „Tysiąc wspaniałych słońc” powaliły mnie emocjonalnie, choć do dygotliwych kobietek nie należę. Wspaniała literatura. Przepięknymi (choć trudnymi) opowieściami były dla mnie też „Ósme życie” gruzińsko-niemieckiej autorki Nino Haratischwili i „Małe życie” Hanyi Yanagihary. No cóż, jak widać, wszystkie moje literackie upodobania kręcą się wokół życia i jego zawiłych ścieżek…
E.S: Co Cię inspiruje w życiu?
E.H.: Najbardziej w życiu inspirują mnie ludzie, ich postawy i to co robią. I nieważne, czy spotkam ich osobiście, przeczytam o nich w prasie czy zobaczę w sieci. Fascynuje mnie działanie, twórczość, kreatywność. I niepoddawanie się przeciwnościom losu.
E.S: Za co chcesz sobie podziękować?
E.H.: Właśnie za to niepoddawanie się w trudnych chwilach, a wiele ich przeszłam, jak choćby niedawny czas mojej operacji. Za niezrażanie się i odnajdowanie w sobie siły do podejmowania wyzwań, rozwiązywania problemów itd. Chcę sobie podziękować za to, że idę swoją drogą i za umiejętność podejmowania trudnych decyzji, choć nie zawsze były łatwe. Za to, że staram się brać odpowiedzialność za moje życie, nie obwiniam innych za moje błędy. Za to, że słucham, co o mnie myślą inni, zwłaszcza, jeśli są to uwagi krytyczne i staram się wyciągać z tego wnioski dla siebie. Dziękuję sobie za to, że udaje mi się zachować pogodę ducha i umiem się śmiać, również z siebie i moich wad. To dla mnie ważne. Nie stawiam siebie na piedestale i mam nadzieję, że nie zadzieram nosa, choć wiele osób z racji mojej pewnej popularności może tak myśleć.
E.S: Czy jest coś ważnego w Twoim życiu czym chciałabyś się podzielić z innymi kobietami? Jakaś jedna, mocna rzecz?
E.H.: Tak! Nigdy nie wątpić w siebie i w to, czego się pragnie. Uparcie dążyć do celu. Kiedyś tam dojdziecie, może jeszcze nie dziś, nie jutro, ale to nastąpi. Do tego niezbędna jest dbałość o zdrowie i zachowanie równowagi. Z przepracowania i stresu jeszcze nic dobrego nie wyniknęło. Może teraz nie jest na to czas, bo rodzina, dzieci i po prostu nie jesteś w stanie wszystkiego godzić, wygospodarować czasu i sił jeszcze na coś. Bądź dla siebie dobra, nie porównuj się z innymi, dbaj o siebie, Twój czas nadejdzie. Wiem, co mówię, bo przeszłam tę drogę i ciągle na niej jestem :)
E.S: Czy jest jakaś kobieta, którą chciałabyś zaprosić do kolejnej rozmowy przy zielonym stole?
E.H.: Tak. To Teresa Majewska, która jest psychodietetykiem wg zasad medycyny chińskiej i wspaniałą, serdeczną, otwartą na ludzi kobietą.
Najbardziej w życiu inspirują mnie ludzie, ich postawy i to co robią. I nieważne, czy spotkam ich osobiście, przeczytam o nich w prasie czy zobaczę w sieci. Fascynuje mnie działanie, twórczość, kreatywność. I niepoddawanie się przeciwnościom losu.
Rozmowy przy Zielonym Stole
To miejsce spotkań dla kobiet w życiu których pasja przeplata się z pracą,
a praca jest pasją! Będzie inspirująco, zielono, twórczo, zdrowo i radośnie.
Chcesz dostawać informacje o kolejnych rozmowach?